Rada Polityki Pieniężnej podniosła w środę stopy procentowe. Głowna stopa wzrosła o 25 punktów bazowych z 6,50 do 6,75 procent. To była już 11 podwyżka stóp NBP z rzędu.
Bogusław Grabowski uważa, że podwyżka była zdecydowane nie za mała. - Ta podwyżka o 0,25 to tak, jakby słoń trąbą zabił komara na swoim ciele – powiedział były członek RPP.
Czytaj więcej
RPP podwyższyła w środę główną stopę NBP o 0,25 pkt proc., do 6,75 proc. Ten ostrożny ruch sugeruje, że cykl zacieśniania polityki pieniężnej dobiega końca.
- Celem RPP jest doprowadzenie do realizacji celu inflacyjnego, czyli sprowadzenie inflacji do 2,5 proc. Przy takiej dominacji fiskalnej, tak to się w teorii nazywa, gdy budżet rozsypuje pieniądze na lewo i prawo, a polityka pieniężna ogranicza popyt tylko kanałem kredytowym, obniżając podaż kredytu, nie jesteśmy w stanie doprowadzić do takiej inflacji, chyba że te stopy podniesiemy do poziomów dodatnich realnych, czyli nie wiem, do poziomu 15 procent – powiedział Bogusław Grabowski. Jego zdaniem "polityka fiskalna jest cały czas rozluźniana, co stymuluje inflację".
- Jesteśmy na rollercoasterze. Inflacja będzie spadała z powodu czynników zewnętrznych, w związku z programem oszczędnościowym Unii Europejskiej, stabilizacją cen na rynku paliw – powiedział Bogusław Grabowski. Jego zdaniem inflacja spadnie o parę punktów procentowych, zanim wzrośnie do około 20 procent na początku następnego roku. W tym czasie jednak będzie spadał silnie wzrost gospodarczy. - Jesteśmy na ścieżce, która utrwali inflację na lata na poziomie w okolicach 10-8 procent, a wzrost sprowadzi do poziomu niewiele powyżej zera – wyjaśnił ekonomista.