Komisja Europejska przedstawiła w czwartek prognozy gospodarcze dla UE. PKB Polski ma w tym roku wzrosnąć o 5,2 proc. - to prognoza o 1,5 pkt proc. w porównaniu z tą z maja. Natomiast już w przyszłym roku dynamika zwolni do 1,5 proc., to z kolei prognoza o 1,5 pkt niższa niż 2 miesiące temu. Dla całej UE Komisja nie zmieniła prognozy na ten rok i przewiduje wzrost na poziomie 2,7 proc., jednak na 2023 rok obniżyła do 1,5 proc.
W całej UE szaleje inflacja. Dla Polski KE przewiduje 12,2 proc. w tym roku i 9 proc. w 2023 roku. Gorsze od nas będą Estonia, Litwa, Łotwa, Czechy i Bułgaria.
Czytaj więcej
Słaby złoty nie pozwala na nadrabianie nominalnej luki płacowej do krajów Unii Europejskiej. W tym roku możemy mieć też problem w realnym zbliżaniu się do zachodniego standardu życia.
— Prognozy dla Polski na ten roku zostały zrewidowane w górę dzięki silnemu początkowi roku. Szczególnie szybko rosły inwestycje. Wzrost spowolni, jednak do końca roku i w 2023. Wpływ na to będą miały wojna w Ukrainie, polityka pieniężna, pogarszające się nastroje i gorsze otoczenie zewnętrzne — powiedział Paolo Gentiloni, komisarz UE ds. gospodarczych.
Podwyższenie prognozy dla Polski na ten rok to efekt zaskakująco dobrego 1. kwartału. Komisja zauważa, że firmy budowały zapasy, bo po doświadczeniach z pandemię i obawie opóźnień w wyniku zerwanych łańcuchów dostaw, firmy chcą mieć gwarancje niezakłóconej produkcji. Ponadnormatywny wzrost inwestycji sprzętowych w sektorze produkcyjnym podniósł wzrost inwestycji do 11,5 proc. w 1. kwartale w stosunku do tego samego okresu 2021 roku. Tymczasem konsumpcja prywatna wzrosła tylko umiarkowanie pomimo znacznego napływu osób uciekających z Ukrainy, co sugeruje, że podwyższona inflacja i spadające zaufanie konsumentów już teraz mają negatywny wpływ na decyzje gospodarstw domowych o wydatkach.