Gdy euro umacnia się wobec dolara, zwykle jednocześnie słabnie wobec złotego i innych walut naszego regionu. Tak było w 2017 r., gdy polska waluta (wraz z koroną czeską) umocniły się najbardziej spośród ponad 30 głównych jednostek płatniczych. Ale nadchodzący rok, jeśli wierzyć prognozom analityków, będzie odstępstwem od tej zależności.
Euro ma nadal zyskiwać na wartości wobec dolara. W połowie grudnia wyceny opcji walutowych (instrumentów pochodnych powiązanych z notowaniami walut) sugerowały, że z 75-proc. prawdopodobieństwem za rok za euro będzie można kupić 1,22 dolara, w porównaniu z 1,18 obecnie. Prawdopodobieństwo, że kurs ten sięgnie 1,26 wyceniane było na 50 proc. – Szczególnie II połowa 2018 r. może być okresem słabnięcia dolara wobec euro. Europejski Bank Centralny będzie wtedy wygaszał program QE (polega na skupie instrumentów finansowych, głównie obligacji skarbowych, za wykreowane pieniądze), co doprowadzi do wzrostu rentowności (spadku cen – red.) obligacji skarbowych państw strefy euro. To będzie przyciągało kapitał z USA do Europy. Program QE zepchnął rentowność obligacji europejskich tak nisko, że wiele funduszy, w tym emerytalnych, szukało wyższych stóp zwrotu za Atlantykiem. Teraz ten kapitał będzie wracał – tłumaczy Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego. Według niego kurs euro w dolarach może wzrosnąć nawet do 1,30. Wprawdzie amerykański bank centralny zaczął zaostrzać politykę pieniężną dużo wcześniej niż EBC, i nadal będzie o kilka kroków przed nim, co teoretycznie powinno sprzyjać aprecjacji dolara, ale w przeszłości ta teoria się nie sprawdzała. Zaostrzanie polityki pieniężnej na świecie przypada bowiem – co oczywiste – na okresy dobrej koniunktury, gdy rośnie konsumpcja, a maleje skłonność do oszczędzania.