– Zatrudnienie w tym roku mocno spadło. Pracownicy mają więc znacznie więcej obowiązków, zwłaszcza w rozkręcającym się właśnie sezonie świątecznym – mówi Alfred Bujara, szef sekcji handlowej NSZZ „S”. Według związkowców od początku roku sieci redukują zatrudnienie, a jeśli w rocznych raportach wykażą wzrost liczby pracowników, to będzie to tylko efektem otwierania nowych placówek.

Sieci przyznają, że z różnych powodów struktura zatrudnienia się zmienia, ale większość oficjalnie mówi o typowej dla branży rotacji. Nawet jeśli skala zjawiska jest mniejsza, niż ocenia „S”, to sieci zmniejszyły zatrudnienie przynajmniej o kilkaset osób każda. – W porównaniu z ubiegłym rokiem odnotowaliśmy niewielki spadek zatrudnienia, który był rezultatem zamknięcia części sklepów w wyniku decyzji warunkowej UOKiK w sprawie fuzji z grupą Ahold – mówi Maria Cieślikowska, rzeczniczka Carrefour Polska.

Faktem jest jednak, że firmy, szykując się na kryzys, cięły koszty, redukując także obsadę sklepów. – Istnieje zjawisko rotacji kadry, nieobce żadnemu graczowi rynku. Staramy się, by wszystkie nasze placówki miały optymalną liczbę personelu. Tak jest w sklepach istniejących i tych, które otwieramy jako nowe placówki – tłumaczy Paweł Tymiński, rzecznik Jeronimo Martins Dystrybucja, właściciela sieci Biedronka.

Związkowcy twierdzą, że dla pracowników handlu okres przedświątecznych zakupów oznacza z powodu mniejszej obsady znacznie więcej pracy. Sieci przyznają, że korzystają choćby z pracowników czasowych, ale pojawiają się oni głównie w weekendy. Efekty widzi każdy klient – kolejki przy kasach znów są bardzo długie.

– W okresie przedświątecznym zatrudniamy dodatkowych pracowników do działów handlowych, uzupełniania towarów na półkach oraz do kas – mówi Dorota Patejko, rzeczniczka Auchan. W branży handlowej pracuje ok. 1 mln osób i nigdy nie miała ona w kontekście warunków pracy, zwłaszcza finansowych, szczególnie dobrej opinii. Ujawnione przypadki zmuszania pracowników do pracy często ponad siły, i to jeszcze w godzinach nadliczbowych bez dodatkowego wynagrodzenia, w sieci Biedronka na lata utrwaliły wizerunek sieci handlowych jako fatalnych pracodawców. Co prawda w ostatnich latach wiele z nich wprowadza np. darmowe dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne, jednak pensje są nadal niskie, z reguły w okolicach 1,5 tys. zł miesięcznie brutto dla kasjerów czy pracowników działów w sklepach.