Żaden kraj o otwartej gospodarce, nawet Polska, nie jest całkowicie uodporniony na niekorzystne tendencje na zewnątrz. My też skorygowaliśmy w dół naszą prognozę wzrostu PKB w Polsce do 5,2 proc. w 2008 r. i 4,6 proc. w 2009 r. To wyraźny spadek w porównaniu z 6,7 proc. w roku ubiegłym. Gospodarka musi zwolnić, a stanie się to głównie przez zmniejszenie popytu zagranicznego, a przede wszystkim spowolnienie w strefie euro i w Niemczech. Wsparciem dla gospodarki w Polsce jest silny popyt wewnętrzny, zdrowy rynek pracy i spadające bezrobocie. Rosną więc i dochody ludności. W tej sytuacji krajowy rynek z powodzeniem może pomóc rozwojowi gospodarki.
Jakie branże polskiej gospodarki mogą najmocniej odczuć gorszą sytuację u naszych partnerów?
Głównie te, które mają duży udział w eksporcie do Niemiec i całej strefy euro. Ale także te firmy, które produkują dla niemieckich przedsiębiorstw zajmujących się reeksportem polskich produktów i komponentów stanowiących wkład do eksportu niemieckiego.
Właśnie rozmawiałam z przedstawicielami trzech koncernów motoryzacyjnych produkujących w Polsce: General Motors, Fiata i Toyoty. Okazuje się, że produkcja samochodów nie spada, bo auta, które wyjeżdżają z tych fabryk, są tanie i małe, a na nie jest popyt. Czy polski przemysł samochodowy jest w stanie wybronić się przed kłopotami?
Rzeczywiście to prawda, ale ta produkcja rosłaby jeszcze szybciej, gdyby sytuacja na Zachodzie była korzystniejsza. Eksport jest dość tani, a Polska jest niedrogim krajem do wytwarzania takich produktów. Ale ja nie mówię, że gospodarka nie jest w dobrej kondycji. Mówię tylko, że byłoby lepiej, gdyby na Zachodzie nie było kryzysu.
Czy, pana zdaniem, rząd może coś dzisiaj zrobić, aby pomóc przedsiębiorcom i ograniczyć ryzyko wynikające ze spowolnienia na świecie?