Dylemat rozstrzygnie Sąd Najwyższy.
Para pobrała się dziesięć lat temu i zgodnie z muzułmańskim zwyczajem w kontrakcie małżeńskim znalazł się zapis o mahr, darze ślubnym, który panna młoda otrzymuje od mężczyzny przy rozwodzie. Mahr składało się m.in. z 700 złotych monet emisji Centralnego Banku Islamskiej Republiki Iranu.
Małżeństwo rozwiodło się w 2008 r. Wtedy kobieta wystąpiła do sądu w Umea z roszczeniem o zapłacenie równowartości 700 złotych monet w koronach szwedzkich. Twierdziła, że umowa małżeńska zawarta przy ślubie legitymizuje zastosowanie prawa irańskiego.
Norrlandski sąd apelacyjny odniósł się do tego, jak należy postrzegać muzułmański kontrakt o mahr. Albo powinno się go uznać za „własną instytucję prawną", która nie ma odpowiednika w szwedzkiej jurysdykcji, co implikuje zastosowanie legislacji irańskiej, albo też zaakceptować jako prawną regulację małżeńską ekonomicznej sytuacji małżonków. Sąd apelacyjny zwrócił też uwagę na kwestię stanu majątku małżonków i par żyjących w konkubinacie w kontekście międzynarodowym. Z przepisów prawnych wynika, że para sama może wybrać, jakiego kraju jurysdykcja ma być zastosowana. Swobodę opowiedzenia się za którymś z praw zapewnić też może klauzula o wolności wyboru zawarta w umowie.
Zdaniem sądu apelacyjnego w kontrakcie pary zdefiniowano warunki postępowania administracyjnego, które odwołują się do legislacji irańskiej. Poza tym, zauważa sąd, małżeństwo zostało zawarte w Iranie według tamtejszego prawa i zwyczajów. I bez względu na to, czy umowa o mahr stanowi „własną instytucję prawną", czy też prawną regulację ekonomicznego statusu pary, powinno tu zadziałać prawo irańskie. Tym samym sąd anulował wyrok sądu rejonowego. Mężczyzna zaskarżył wówczas orzeczenie sądu apelacyjnego do Sądu Najwyższego, powołując się na fakt, że sąd apelacyjny w podobnym procesie zdecydował o zastosowaniu prawa szwedzkiego. Dlatego w jego opinii sytuacja prawna wciąż wydaje się niejasna.