O ile jeszcze parę tygodni temu wszyscy – łącznie z resortem finansów – byli optymistami i spodziewali się nadwyżki w dochodach podatkowych, a w konsekwencji deficytu na poziomie 22,5 mld zł, o tyle teraz radykalnie zmienili ocenę sytuacji. – Spodziewamy się, że deficyt będzie wyższy niż 22,5 mld zł – oficjalnie ogłosiła wiceminister finansów Elżbieta Suchocka-Roguska.
Resort stwierdził, że jeśli pojawiłyby się nadwyżki, to ewentualnie o tyle skurczyłaby się dziura budżetowa. Ale w projekcji wykonania budżetu na ten rok zakłada, że wyniesie ona 27,2 mld zł, czyli tyle, ile zapisano w budżecie po nowelizacji.
Zdaniem Gronickiego jest kilka miejsc w budżecie, które mogą budzić niepokój. Po pierwsze po miesiącach letnich, kiedy wpływy z VAT były rzeczywiście dobre, teraz są one już trochę gorsze. W sierpniu sięgnęły 8,3 mld zł, wobec 9,5 mld zł w lipcu. Poza tym po okresie, kiedy minister finansów bez przeszkód mógł zapisywać środki z UE po stronie dochodów, teraz przyszedł czas na ich wypłatę za zrealizowane projekty. W sierpniu po stronie dochodów zapisano już tylko 440 tys. zł, a wydano aż 5 mld zł.
– Spodziewam się także, że zadłużenie ZUS może być wyższe niż prognozowane 4 mld zł, bo sytuacja z wpłatami składek do FUS jest coraz gorsza – mówi Gronicki. Przemysław Przybylski, rzecznik ZUS, wyjaśnia, że wydatki rzeczywiście są dużo wyższe niż wpływy ze składek. – Nie wykluczamy, że pod koniec roku będziemy zadłużeni w bankach – wyjaśnił Przybylski. – Na początku tygodnia podpisaliśmy umowę o otwarciu nowej linii kredytowej w PKO BP i Nordea Banku na 2,5 mld zł. ZUS ma też rozstrzygnąć w przyszłym tygodniu przetarg na kolejną linię wartą 3 mld zł.
Tak więc do końca roku Zakład będzie dysponował liniami kredytowymi na 5,5 mld zł. Z projektu ustawy budżetowej na przyszły rok wynika, że ZUS zakończy ten rok z 4,5-mld długiem komercyjnym. Rząd, spodziewając się gorszej sytuacji, zwiększył w projekcie budżetu na przyszły rok dotację do FUS o 8 mld zł.