Od ponad roku rządowy zespół, którym kieruje szef doradców premiera Michał Boni, pracuje nad reformą Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego. Celem prac tego zespołu jest zmniejszenie obciążeń z tytułu KRUS dla budżetu, który tylko w tym roku dopłaca do emerytur rolników ponad 16 mld zł. Praca Michała Boniego nie przyniesie raczej efektów, bo minister rolnictwa już dziś nie zgadza się na zmiany.
– Dopóki nie będzie znaczącej poprawy dochodów rolników, minister rolnictwa nie będzie liderem reformowania KRUS – mówi "Rz" Marek Sawicki. Z danych GUS wynika, że w ubiegłym roku przeciętny dochód na osobę w gospodarstwach rolników wyniósł 887 zł miesięcznie – czyli 82 proc. krajowej średniej. Rodzina rolnicza wydaje na zaspokojenie swoich potrzeb 694 zł – o 30 proc. mniej niż przeciętna rodzina w kraju. GUS tłumaczy te dane nie tylko mniejszymi zarobkami z produkcji rolnej, ale także większą liczbą domowników w wiejskich rodzinach.
– Parytet dochodowy rolników w stosunku do ludności pozarolniczej wynosi obecnie ok. 70 proc. Kiedy dojdzie do 85 – 87 proc., wtedy warto pomyśleć o głębszych reformach zarówno KRUS, jak i podatków – zaznacza Marek Sawicki.
To odkładanie reformy na nigdy, bo realnej kondycji polskiego rolnictwa nie da się opisać, wyłącznie bazując na parytecie dochodowym rolników w stosunku do ludności pozarolniczej.
– Spora część gospodarstw nie uzyska nigdy tak wysokiego parytetu dochodowego, a przez brak reformy KRUS czy dopłat bezpośrednich konserwujemy tylko przestarzałą strukturę wsi – komentuje prof. Jerzy Wilkin z Wydziału Ekonomii Uniwersytetu Warszawskiego. Prof. Walenty Poczta z Akademii Rolniczej w Poznaniu podkreśla, że spora grupa gospodarstw nie poprawia swojej sytuacji finansowej mimo wysokich dopłat bezpośrednich i coraz lepszych wyników całego sektora rolnego. Ta grupa gospodarstw istnieje tylko po to, by pobierać dopłaty bezpośrednie do ziemi. Jednocześnie jej słabe wyniki przekładają się na dane wszystkich gospodarstw rolnych.