Różne instytucje publiczne dostały w tym roku obligacje skarbowe warte ponad 9,92 mld zł. To metoda, którą od kilku lat stosuje rząd: przeznacza skarbowe papiery wartościowe zamiast dotacji. W tym roku dostały je już uczelnie, media publiczne, PKP PLK czy Muzeum Górnictwa Węglowego w Zabrzu. W poprzednich latach były to (oprócz mediów publicznych i uczelni): Polska Żegluga Bałtycka, Krajowy Instytut Mediów, Centralny Port Komunikacyjny, Agencja Badań Medycznych.
W ustawie okołobudżetowej zapisano, że w ten sposób mogą być wsparte różne instytucje na kwotę 25 mld zł. To nieco mniej niż w zeszłym roku, ale więcej niż dwa lata temu. Rząd przekazuje skarbowe papiery wartościowe zamiast dotacji od 2016 r., co pozwala na wykazanie niższych wydatków i deficytu budżetu państwa, mimo wzrostu wielkości długu Skarbu Państwa. Jeśli w tym roku instytucje dostaną tyle obligacji, ile zaplanowano, to w ciągu siedmiu lat deficyt budżetowy będzie niższy o 100 mld zł.
Uczelnie na rynku finansowym
– Tak się nie powinno dziać – uważa Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, ekonomistka z UW. – To się dzieje poza kontrolą parlamentarną i społeczną. Nie mamy szans, by przyjrzeć się, jakie instytucje dostają pieniądze i dlaczego. Dodatkowo wiele z instytucji nie ma doświadczenia w sprzedaży papierów wartościowych.
Jako przykład ekonomistka podaje uczelnie państwowe. – To jest absurd. Uczelnie państwowe są finansowane ze środków publicznych i powinno im się te pieniądze zapewnić, a nie dawać papiery skarbowe i prowadzić do tego, że stają się graczami na rynku finansowym. Bowiem szukają miejsca i najlepszego momentu do sprzedaży obligacji. Jeśli rząd przekazuje im te papiery, to robi to, bo nie umie ich sprzedać? Nie. Resort finansów ma lepsze umiejętności sprzedaży obligacji niż szkoły wyższe czy PKP. Jeśli więc jedynym celem jest niepokazanie ich jako wydatku budżetowego, to jest to szwindel – dodaje.