Jeśli agencja Moody's obniży Polsce rating, nie będzie to powód do rozdzierania szat – powiedział kilka dni temu wicepremier i minister rozwoju Mateusz Morawiecki. Wielu ekonomistów się z nim zgadza. Obniżka oceny wiarygodności kredytowej Polski przez drugą agencję (w styczniu zrobiła to Standard & Poor's) zaszkodzi jego wizerunkowi, ale poważnych konsekwencji gospodarczych nie będzie raczej miała.
Bez paniki na rynku
– Konsekwencje już są widoczne. Osłabienie złotego i przecena akcji na GPW to wynik oczekiwania inwestorów na decyzję Moody's – zauważył w rozmowie z „Rzeczpospolitą" Wiesław Rozłucki, były prezes warszawskiej giełdy. Ale, jak dodał, po piątkowej decyzji tej agencji te zmiany cen aktywów mogą się częściowo odwrócić.
Przeprowadziliśmy sondę wśród analityków. Wzięło w niej udział osiem zespołów z banków i domów maklerskich. Przewidują, że w najgorszym scenariuszu, tzn. w razie obniżenia przez Moody's ratingu Polski z A2 do A3 i nadania mu dodatkowo tzw. negatywnej perspektywy (to sygnał, że z dużym prawdopodobieństwem w ciągu kolejnych dwóch lat rating zostanie znów obniżony), złoty może się jeszcze nieznacznie osłabić. Ich zdaniem jednak kurs euro nie przebije 4,50 zł (w czwartek oscylował wokół 4,41 zł), a jeśli już, to chwilowo. Morawiecki mówił natomiast, że jakiekolwiek wahania tego kursu w zakresie 4,20–4,50 zł nie są powodem do niepokoju. W tym scenariuszu prawdopodobna jest także dalsza przecena akcji na GPW oraz dość wyraźny wzrost rentowności (spadek cen) obligacji skarbowych – w przypadku papierów 10-letnich do około 3,2 proc., w porównaniu z ok. 3 proc. w czwartek. To oznaczałoby, że rząd musiałby więcej płacić nabywcom obligacji skarbowych, ale tylko tych z nowych emisji. Tymczasem Ministerstwo Finansów nie jest pod presją, aby papiery dłużne emitować. Na koniec kwietnia tegoroczne potrzeby pożyczkowe rządu były pokryte w 62 proc. Ani w maju, ani w czerwcu rząd nie będzie miał żadnych wydatków z tytułu płatności odsetkowych oraz wykupu papierów skarbowych. W drugim półroczu te płatności sięgną łącznie 55 mld zł, co odpowiada mniej więcej wartości zgromadzonych przez MF rezerw na zabezpieczenie płynności.
Gorzej, ale dobrze
Najgorszego scenariusza spodziewa się ośmiu z 19 analityków (ankietowanych przez PAP Biznes). Trzech oczekuje obniżki ratingu do A3, ale ze stabilną perspektywą, a kolejnych ośmiu utrzymania ratingu A2, ale zmiany jego perspektywy ze stabilnej na negatywną. Ten ostatni scenariusz mógłby zostać odebrany przez inwestorów jako pozytywna niespodzianka, co oznaczałoby umocnienie złotego (spadek euro poniżej 4,40 zł) i stabilizację rentowności obligacji 10-letnich w okolicy 3 proc.
Teoretycznie agencja Moody's mogłaby obniżyć ocenę wiarygodności kredytowej Polski aż o dwa stopnie, z A2 do Baa1. Dotychczas, ilekroć zmieniała ona polski rating, zawsze decydowała się na tak dużą zmianę – choć dotychczas były to podwyżki. Tak głębokiego cięcia ratingu nikt jednak nie oczekuje, bo w świetle metodologii tej agencji byłaby ona nieuzasadniona. Jak wskazywał w niedawnym raporcie Piotr Kalisz, główny ekonomista Citi Handlowego, czynniki polityczne i instytucjonalne w przypadku decyzji Moody's mają około 15-proc. wagę, podczas gdy w przypadku S&P aż 25-proc.