Dzięki niemu deficyt nie przekroczy 50 mld zł.
Dochody budżetowe na poziomie 249 mld zł, wydatki 301,2 mld zł przy wzroście gospodarczym o 1,2 proc. PKB i 1 proc. inflacji – to założenia budżetu na 2010 rok. Zgodnie z nimi dziura budżetowa – łącznie z deficytem środków unijnych – sięgnąć ma 66,6 mld zł (52,2 mld zł bez nich). Zdaniem ekonomistów rzeczywistość może okazać się dużo łaskawsza dla budżetu – a to głównie dzięki szybszemu rozwojowi gospodarki i wyższej inflacji. Dzięki nim wpływy do kasy państwa byłyby większe niż planowane.
Pierwszą jaskółką są szacunki przychodów za 2009 r. Jak podał resort finansów, dochody podatkowe i niepodatkowe za 2009 r. wyniosły ok. 245 – 247 mld zł. To kwota zbliżona do przychodów z tych źródeł zaplanowanych na 2010 r., które miały być prawie o 10 mld zł wyższe niż rok wcześniej. Głównie dzięki szybszemu rozwojowi gospodarczemu. Wicepremier Waldemar Pawlak podał wczoraj, że jego resort spodziewa się w pierwszej połowie roku 2-proc. wzrostu PKB.
Biorąc pod uwagę fakt, że wpływy za 2009 rok były wyższe, gospodarka się rozpędza, PKB może wzrosnąć o kilka punktów procentowych, a inflacja nawet do 3 proc., wpływy podatkowe powinny być co najmniej o 10 mld zł wyższe niż założył rząd – mówi Piotr Bujak, ekonomista BZ WBK. A to nie wszystko. Do budżetu trafi też zysk banku centralnego. Według różnych szacunków może to oznaczać dodatkowy zastrzyk finansowy rzędu 3–4 mld zł. O kolejne 2 – 3 mld zł wyższe mogą być też wpływy z dywidend, rząd szacował, że sięgną one ok. 4,2 mld zł. W sumie do kasy państwa w 2010 r. może trafić nawet 17 mld zł więcej, niż planowano.
Sądzę, że polska gospodarka będzie się rozwijać w tempie 3,5 proc. PKB – mówi Radosław Bodys z Merrill Lynch. Jego zdaniem szybszy rozwój to zasługa m.in. szybko rosnącego eksportu netto oraz faktu, że firmy zaczną odbudowywać zapasy. Nie spodziewa się natomiast nasilenia popytu, bo płace raczej dołują, a świadczenia socjalne rosną tylko o 1 proc.