Jedenaście godzin debatowali wczoraj posłowie nad projektem budżetu na 2009 rok. Ustawa trafi teraz do Komisji Finansów Publicznych.
– Może się okazać, że będziemy musieli obniżyć prognozy wzrostu gospodarczego. Wówczas zrewidujemy też wyliczenia oczekiwanych wpływów podatkowych – przyznał wczoraj w Sejmie Jacek Rostowski, szef resortu finansów, podczas pierwszego czytania projektu ustawy budżetowej na 2009 rok. Zastrzegł, że obecnie nikt nie jest w stanie przewidzieć, co przyniesie polskiej gospodarce globalny kryzys. – Dziś nie ma przesłanek do obniżenia wskaźników makroekonomicznych; czy one się pojawią, okaże się w najbliższych tygodniach – stwierdził Rostowski.
Prognozy obniżają już międzynarodowe instytucje finansowe i ekonomiści największych banków. Spodziewają się oni, że tempo wzrostu PKB może zwolnić nawet do 3,5 proc. z ponad 5 proc. w 2008 r. Tylko optymiści utrzymują, że będziemy się rozwijać w tempie ponad 4 proc. Taką opinię uzasadniają tym, że strefa euro – główny rynek eksportu polskich towarów i źródło napływu inwestycji – już przeżywa kłopoty. Rząd prognozuje tempo wzrostu PKB na 4,8 proc.
Rostowski nie dopuszcza możliwości, by kondycja gospodarki miała się radykalnie pogorszyć. – Budżet na przyszły rok wspiera naszą gospodarkę. Zakładamy ograniczenie długu, deficytu, a także, w miarę możliwości, zmniejszenie obciążeń fiskalnych dla przedsiębiorców – deklarował minister.
– Zwiększają się nakłady na naukę i rozwój. W przyszłorocznym budżecie wydatki na ten cel wzrastają o 26,1 proc. – podkreślił Rostowski. Według niego 11 z 14,4 mld zł, a o tyle mają się podnieść w przyszłym roku wydatki, zostanie przeznaczonych na rozwój, resztę pochłonie obsługa zadłużenia.