Andre Ward kontra Siergiej Kowaliow: Rosjanin chce zemsty

W sobotę wielka walka w Las Vegas. Andre Ward, broniący trzech pasów w wadze półciężkiej, zmierzy się z Siergiejem Kowaliowem.

Aktualizacja: 15.06.2017 22:27 Publikacja: 15.06.2017 20:30

Andre Ward kontra Siergiej Kowaliow: Rosjanin chce zemsty

Foto: Max Pixel

Kto wyjdzie z tej wojny wygrany? 33-letni Amerykanin, niepokonany od 1998 roku, czy o rok starszy Rosjanin?

Ich pierwszy pojedynek w listopadzie ubiegłego roku wygrał wprawdzie Ward (trzy razy 114:113), ale lepsze wrażenie pozostawił Kowaliow, który czuje się okradziony ze zwycięstwa i tytułów IBF, WBA, WBO, które należą teraz do pięściarza z Oakland. I obiecuje, że w rewanżu zrobi wszystko, by sprawiedliwości stało się zadość. Mówiąc krótko, Rosjanin zapowiada nokaut, co – jeśli spojrzeć na jego dokonania – jest możliwe.

Kowaliow (31-1-1, 26 KO) bije bardzo mocno z obu rąk, jest przy tym świetnie wyszkolony technicznie (stara radziecka szkoła), potrafi skutecznie skontrować, o czym przekonał się Ward rzucony na deski w drugim starciu pierwszego pojedynku.

Ward (31-0, 15), ostatni amerykański złoty medalista olimpijski (Ateny – 2004), jest pięściarzem inteligentnym, umie dostosować się do każdego stylu. Z Kowaliowem w pierwszych rundach miał poważne problemy, ale później znalazł receptę, stąd punktacja, która wywołała tyle kontrowersji. Sam Rosjanin przyznał, że w drugiej fazie walki stracił siły, czuł, że „jedzie na pustym baku", i nie był w stanie pokazać tego, co jest jego siłą.

– Tym razem będzie inaczej, zmieniliśmy wiele w przygotowaniach i to, co miało miejsce w listopadzie, już się nie powtórzy – twierdzi Kowaliow.

On wie, o co walczy. Jeśli wygra w Mandalay Bay z Wardem, to zostanie najlepszym pięściarzem bez podziału na kategorie i królem wagi półciężkiej. Ale ta walka nie ma zdecydowanego faworyta, szanse obu mistrzów, obecnego i byłego, wydają się równe. Andre Ward w pierwszym pojedynku nie zachwycił, ale pokazał, że umie wychodzić z kłopotów. I jeśli nie da się zdominować, tak jak wtedy, w pierwszej fazie walki, to zapewne w drugiej będzie dyktował warunki. Amerykanin jest naturalnie leworęczny, ale od młodych lat walczy z normalnej pozycji.

– Wymyślił to mój pierwszy i wciąż aktualny trener Virgil Hunter. Czuję się z tym dobrze, ale kiedy trzeba, zmieniam pozycję na odwrotną, wykorzystując swoją leworęczność – tłumaczył dziennikarzom po jednej z walk.

W listopadzie z tych możliwości nie skorzystał, być może spróbuje teraz. Trzeba jednak pamiętać, że Kowaliow to najgroźniejszy z dotychczasowych rywali. Dodatkowo zmotywowany pragnieniem zemsty, która może go napędzać, ale też przeszkodzić w realizacji celu, jeśli złe emocje wezmą górę.

Takie walki jak ta to powrót do starych dobrych czasów. Las Vegas czy Madison Square Garden w Nowym Jorku to najlepsze miejsca na takie megawydarzenia. Dwóch znakomitych pięściarzy, trzy pasy do zdobycia i dodatkowo jeszcze pas magazynu „The Ring". To wyśniony scenariusz.

Brakuje tylko bijących po oczach honorariów i przemawiającej do wyobraźni rekordowej sprzedaży pay-per-view.

Niestety, w dzisiejszych czasach sam boks już nie wystarcza, trzeba czegoś więcej. Najlepiej efektownej, krzykliwej oprawy i dużo medialnego szumu, który nakręci koniunkturę.

Transmisja w Polsacie Sport. Niedziela, 2.00.

Boks
Haney - Łomaczenko: Taniec mistrzów
Boks
Ring wolny dla Rosjan
Boks
Rozmiar kontra doświadczenie
Boks
Szybki nokaut Łukasza Różańskiego. Jego rywal długo nie zapomni tego, co zdarzyło się pod Rzeszowem
Boks
Łukasz Różański mistrzem świata
Boks
Różański-Babić: Historia prawie jak z bajki