Na wewnętrznym posiedzeniu kilka dni temu w Brukseli przedstawiciele 27 krajów doszli do wniosku, że przyszłe rozwiązania powinny być oparte na równoważności — ograniczonym i odwoływalnym dostępie instytucji trzeciego kraju — a nie na nowy pakcie o szerokim zakresie. Obecnie grupy finansowe spoza Unii (USA) korzystają z warunkowego dostępu do jednolitego rynku pewnych usług.
- Komisja skierowała silne przesłanie, że nie będzie specjalnej umowy. Powiedziano W. Brytanii na samym początku, jaka jest sytuacja — stwierdził unijny dyplomata znający treść dyskusji, stanowiących pierwszą próbę wypracowania stanowiska bloku w tej kwestii przed podjęciem zasadniczych negocjacji z Londynem w marcu. Inny dodał: — Oni wychodzą z wewnętrznego rynku i kropka. Może być tylko znacznie mniej ambitne porozumienie.
Najważniejsze dla Brytyjczyków jest zapewnienie, by usługi finansowe nie ucierpiały bardzo z powodu Brexitu, bo są największym źródłem eksportu i poboru podatków. Rząd Theresy May argumentował, że jeśli City poniesie uszczerbek, to wpłynie to ujemnie na stabilizację finansową i koszty finansowania się przez firmy z Unii, a doprowadzi do rozczłonkowania sektora.
Uczestnicy posiedzenia z 27 krajów są zdania, że nie ma dużego ryzyka odcięcia City od unijnych firm, bo ich zdaniem sektor finansowy jest dość ruchomy, aby dostosować się. Twierdzą również, że mniejsze City mogłoby skorzystać na stabilizacji finansowej i rozwoju rynków kapitałowych 27 krajów.
Dyskusja na posiedzeniu dotyczyła przyszłych stosunków w okresie przejściowym, który Bruksela chciałaby zakończyć 31 grudnia 2020. Negocjator ze strony Komisji Europejskiej powiedział na tym spotkaniu, że danie City zbyt szerokiego dostępu do rynku mogłoby sprawić, że Unia będzie bardziej narażona na kryzys. Bruksela obawia się, że w razie nadzwyczajnej sytuacji finansowej brytyjskie organy nadzoru będą najpierw zapewniać ciągłość funkcjonowania firm na terenie W. Brytanii, a nie w 27 krajach.