Jak przewiduje Urząd Lotnictwa Cywilnego, do końca roku liczba klientów linii lotniczych na polskich lotniskach wzrośnie do 19 mln osób. To o 3 mln więcej, niż ULC prognozował rok temu. Najdynamiczniej liczba podróżnych wzrasta na lotniskach regionalnych – od 20 proc. w Szczecinie do ponad 60 proc. we Wrocławiu. Warszawskie Okęcie przyjęło w tym czasie 7 mln osób, o 13,5 proc. więcej niż w ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy 2006 r. W sumie od stycznia do września 2007 r. przez porty regionalne przewinęło się o prawie 40 proc. więcej podróżnych niż w analogicznym okresie poprzedniego roku. Wciąż największym z portów regionalnych jest Kraków, który przyjął w pierwszych trzech kwartałach ponad 2,3 mln osób, po nim Katowice (1,5 mln osób) i Gdańsk (1,2 mln osób). Ruch na pozostałych lotniskach wciąż jest mniejszy niż milion podróżnych rocznie.
Lotniska regionalne już po pierwszym półroczu obsłużyły więcej pasażerow niż warszawskie Okęcie. Ta tendencja się utrzymuje. Nie tylko dlatego, że port centralny jest coraz bardziej zatłoczony, ale i dlatego, że wciąż jest jednym z najdroższych w Polsce.
Porty, walcząc o kolejne połączenia, oferują przewoźnikom atrakcyjne zniżki, wraz z nimi promują nowe trasy i współfinansują kampanie reklamowe. Na tak daleko idącą współpracę władze Okęcia godzą się niechętnie. Kolejnym argumentem przemawiającym za wyborem przez linie lotnicze lotnisk regionalnych jest bardzo rozbudowana siatka połączeń z Warszawy. Konkurencja jest tu zbyt duża, przez co trudniej o klientów. Nie bez znaczenia jest też fakt, że możliwości operacyjne Warszawy pomału się wyczerpują. Od początku roku lotnisko centralne musiało przyjąć ponad 7 mln podróżnych. Tymczasem jego możliwości są o połowę mniejsze. Sytuacja zmieni się wraz z otwarciem terminalu 2. To jednak miało nastąpić, w myśl ostatnich aneksów, w maju. Nadal nie wiadomo, kiedy pierwsi pasażerowie skorzystają z nowego budynku.
Warszawa wciąż obsługuje ponad 48 proc. osób przylatujących do i z Polski. Władz Okęcia nie martwi spadek udziału w liczbie obsługiwanych przez porty lotnicze pasażerów. – W naszym interesie jest stabilny wzrost całego rynku – mówi Paweł Łatacz, dyrektor generalny Przedsiębiorstwa Polskie Porty Lotnicze. – Warszawa już się nasyciła i przewoźnikami, i połączeniami, więcej nie osiągniemy. Korzystniej dla nas jest mieć 10 proc. udziałów w rynku wartym np. 100 mln niż 80 proc. w wartym 10 mln. Jak prognozują władze PPL, przedsiębiorstwa, które jest współwłaścicielem wszystkich polskich portów regionalnych, jeszcze przez najbliższe dwa, trzy lata polskim lotniskom będzie co roku przybywać ok. 20 proc. pasażerów.