– Transakcje w największych miastach przeprowadzane są obecnie średnio przy cenach o 15 – 20 proc. niższych od wywoławczych, obowiązujących jeszcze w połowie roku. I dochodzi do nich tylko wtedy, gdy sprzedający znacznie obniży cenę. Ruchu na rynku praktycznie nie ma – przyznaje Tomasz Lebiedź, członek zarządu Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości oraz szef firmy Ledziedź i Lebiedź.
Trudno się więc dziwić, że ceny spadają. W porównaniu z wrześniem cena metra kwadratowego mieszkania spadła w Warszawie, Gdyni, Szczecinie, Sopocie. Jeśli są już wzrosty, to w miastach, w których ceny w czasie największego boomu nie wariowały – wynika z najnowszego raportu Oferty.net. Tak było np. w Białymstoku i Katowicach, gdzie średnio metr nadal kosztuje poniżej 5 tys. zł. Wyjątek stanowi jedynie Wrocław. Tam, mimo wysokich cen (w październiku średnio 7253 zł za mkw.) odnotowano 3,1-proc. wzrost.
– Widzimy w naszym portalu ogłoszeniowym, że szybko rośnie liczba użytkowników szukających mieszkań – mówi Marcin Drogomirecki, analityk Oferty.net. – Na razie nie przekłada się to jednak na większą liczbę transakcji. Z tym będziemy mieli do czynienia najwcześniej w pierwszej połowie 2008 r. – przewiduje.
Jednak Tomasz Lebiedź uważa, że na razie o większej liczbie transakcji na rynku nie ma co marzyć. – Ci, którzy mieli kupić i stać ich na to było, już to zrobili – tłumaczy. – Już drożeją kredyty, a mamy zapowiedzi kolejnych podwyżek stóp procentowych. Przez rok mieszkanie w Warszawie zdrożało dwukrotnie. A w tym czasie średnia pensja wrosła z 3,3 do 3,8 tys. zł. I dlatego, choć są wielkie potrzeby rynkowe, większości rodzin nie stać na zakup – uważa.
A to, zdaniem ekspertów, spowoduje dalsze spadki cen na rynku wtórnym. Tym bardziej że pojawiać będzie się na nim coraz więcej propozycji. Choćby dlatego, że inwestorzy, którzy kupowali z myślą o wzroście wartości lokalu, a nie jego wynajmowaniu, chcą realizować zyski. Z danych Oferty.net wynika, że już 1/3 mieszkań wystawionych na sprzedaż na rynku warszawskim została wybudowana po 2000 r.