Takiego wyniku nikt się nie spodziewał. Ekonomiści liczyli, że sprzedaż detaliczna w styczniu mogła być o ok. 15 – 16 proc. wyższa niż przed rokiem. Tymczasem zwiększyła się o 20,9 proc. Wprawdzie tak wysoki wzrost to częściowo zasługa wyższej inflacji. Ale to i tak bardzo dobry sygnał.
– To potwierdza przewidywania, że konsumpcja może w tym roku rosnąć szybciej niż w zeszłym – mówi Grzegorz Ogonek, ekonomista ING. Dodaje, że konsumpcję musi wspierać zastrzyk gotówki w postaci wyższych płac, obniżki składki rentowej oraz waloryzacji rent i emerytur.
Tuż po publikacji GUS nieznacznie podskoczyła rentowność obligacji, co wskazuje, że inwestorzy są już niemal pewni, że Rada Polityki Pieniężnej podniesie jutro koszt kredytu o 0,25 pkt proc. Jeżeli tak się stanie, główna stopa NBP sięgnie 5,5 proc. A po notowaniach obligacji widać, że rynek liczy nie tylko na jutrzejszą podwyżkę, ale także na co najmniej dwie kolejne w tym roku. Oprocentowanie dwuletnich papierów skarbowych sięgnęło 6,2 proc.
Jeżeli bowiem konsumenci są tak chętni do zakupów, firmom może być łatwiej podnosić ceny. A wczorajsze dane tylko potwierdzają, że na początku 2008 r. bardzo dobra koniunktura gospodarcza utrzymuje się. Tydzień temu GUS podał, że produkcja przemysłowa wzrosła w styczniu o 10,8 proc. rok do roku, a wynagrodzenia – aż o 11,5 proc.
Widać, że Polacy chętnie kupują dobra luksusowe, a nie tylko podstawowego użytku. W styczniu aż o 42 proc. rok do roku zwiększyła się sprzedaż samochodów (dane pokazują tylko sklepy zatrudniające powyżej dziewięciu osób), a o 21,1 proc. sprzedaż w kategorii sprzęt RTV, AGD i meble. Monika Kurtek, ekonomista BPH, podkreśla, że duże znaczenie dla obrotów handlowców miały wyprzedaże. – Efekt wyprzedaży będzie miał także miejsce w lutym, choć w mniejszym już stopniu, natomiast w marcu sprzedaż wzrośnie w związku z przypadającą na ten okres Wielkanocą – wskazuje Kurtek.