Do drastycznej korekty na rynkach nieruchomości krajów wysoko rozwiniętych doszło po wieloletnim boomie. Ceny nieruchomości w USA, Irlandii, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii i Danii zaczęły spadać (o ok. 3 proc.) już w ubiegłym roku. Spadł również udział inwestycji w budownictwie mieszkaniowym w PKB. W Irlandii ten spadek wyniósł aż 3,5 pkt proc.
Jednak we wszystkich wymienionych krajach doszło w poprzednich latach do nieuzasadnionego wzrostu cen nieruchomości. Widać to było przede wszystkim na rynkach irlandzkim, holenderskim i brytyjskim, na których ceny nieruchomości były aż o 30 proc. wyższe, niż wskazywałyby na to fundamenty rynkowe. We Francji, Hiszpanii i Australii ta różnica wyniosła 20 proc. W tej sytuacji korekta i spadek cen nieruchomości do ich realnej wartości były nieuniknione. Tym bardziej że na rynku jest jeszcze wiele nieruchomości, które nie znalazły nowych właścicieli.
Korekta może się jeszcze pogłębić ze względu na pojawiające się już dzisiaj utrudnienia w dostępie do kredytów. Inwestorom będzie zależało na jak najszybszym zwrocie kapitału.
MFW nie ma wątpliwości, że do boomu mieszkaniowego w USA przyczyniły się bardzo niskie stopy procentowe w latach 2001 – 2003. A wpływ niskich stóp zbiegł się w czasie w poluźnieniem polityki kredytowej połączonej z większą skłonnością do przyjmowania na siebie ryzyka przez instytucje finansowe.
Takiej sytuacji nie było w żadnym z szybko rozwijających się krajów, a zwłaszcza w nowych państwach członkowskich UE, w tym w Polsce. Jednym z powodów jest mała skłonność banków w krajach naszego regionu do stosowania bardzo nowatorskich systemów finansowania rynku nieruchomości.