Polska – obok USA, Japonii, Hiszpanii i Chin – wciąż należy do największych producentów truskawek na świecie. Plantacji jednak ubywa, bo owoców nie ma kto zbierać. Powierzchnia upraw zmniejszyła się w ubiegłym roku (w porównaniu z 2006) o 6 proc. (do 52 tys. ha), a zbiory o 10 proc. (czyli 175 tys. ton).
– W 2007 r. na polach zostało mi 30 proc. truskawek, czyli 50 tys. zł, bo nie miał ich kto zebrać. Zaorałem więc połowę plantacji – mówi Stanisław Zych, prezes Grupy Producentów Owoców Miękkich Agrosad sp. z o.o., plantator truskawek na 5 ha.
Grupa skupia 31 plantatorów z Wielkopolski, którzy uprawiają owoce na powierzchni 327 ha. Najwięcej truskawek uprawia się w Świętokrzyskiem (4,4 tys. ha), na Lubelszczyźnie (ok. 8 tys. ha), ale liderem jest Mazowsze (ok. 15 tys. ha w 2007 r.).
Tutaj działa największy krajowy producent – Gospodarstwo Ogrodnicze Sadpol pod Serockiem. Firma ma ponad 400 ha truskawek, rocznie produkuje ich ok. 5,8 tys. ton. Zbiory rozpoczęła w ostatni piątek. Zbieraczy kusi o 20 proc. wyższymi stawkami (2 zł za łubiankę), dopłaca do posiłków, dowozi własnymi autokarami. – Będziemy potrzebować do tysiąca zbieraczy, a na polach mamy teraz 300 osób. Co najmniej 200 t owoców się zmarnuje. W poprzednich latach ratowaliśmy się pracownikami z Ukrainy. W tym roku chcieliśmy zatrudnić 150 osób, ale nikt nie przyjechał – mówi Kazimierz Zawada odpowiadający w Sadpolu za nabór załogi.
Piotr Serkowski, prezes Kaszubskiego Stowarzyszenia Producentów Truskawek (ponad 200 plantatorów): – Rok temu płaciliśmy 10 – 12 zł/h, teraz proponujemy 15 zł/h. Dziennie można zarobić 150 zł, ale o ludzi trudno. Jan Świetlik, specjalista od rynku truskawek z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa, zwraca uwagę, że w Unii zbieracz dostaje średnio 5 – 6 euro/h, a w Niemczech nawet do 8 euro.