Prawnicy nie mają wątpliwości: należałoby natychmiast odwołać Lecha Witeckiego pełniącego obowiązki generalnego dyrektora Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad i powołać na to stanowisko osobę, która odpowiada wymogom ustawy. Może bowiem dojść do tego, że sądy zostaną zasypane pozwami od niezadowolonych wykonawców, firm, które nie wygrały przetargu, kwestionujących kary przedsiębiorców winnych opóźnień przy budowie dróg albo osób zwalnianych z pracy w GDDKiA.
Witecki dwukrotnie podchodził do wymaganego na tym stanowisku egzaminu do państwowego zasobu kadrowego. Dwukrotnie mu się nie powiodło. Nie może być generalnym dyrektorem. A według prawników ustawa nie zakłada powierzania tego stanowiska jako pełniącemu obowiązki. Zdaniem dr. Jacka Zaleśnego z UW dopuszczalne jest powołanie na to stanowisko osoby spoza państwowego zasobu kadrowego. Premier ogłasza wówczas konkurs. Taki konkurs został ogłoszony9 grudnia.Startuje w nim Lech Witecki.
[wyimek]Wykonawcy się boją, że niejasna sytuacja może opóźnić realizację niektórych umów[/wyimek]
Jerzy Polaczek, były minister transportu w rządach Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego, twierdzi, że z rynku płyną do niego sygnały od zaniepokojonych wykonawców, którzy mają wątpliwości, czy decyzje p.o. dyrektora są zgodne z prawem.
Boją się, że niejasna sytuacja może skutkować opóźnieniem realizacji niektórych umów, bo w przypadku zaskarżenia decyzji Witeckiego lub któregoś z dyrektorów do sądu trzeba będzie czekać na wyrok. – Najważniejsze, by autostrady i drogi były budowane, więc nie ma co robić z tego afery, ale to sytuacja niepoważna, bo każda jego decyzja może być zaskarżona – mówi Polaczek. Zdaniem naszych rozmówców z GDDKiA taka sytuacja może być bombą z opóźnionym zapłonem. Niezadowolonych z decyzji administracyjnych może być wielu. Według prawnika prof. Marka Chmaja decyzje podejmowane przez osobę pełniącą obowiązki mogą w tej sytuacji być podważane w postępowaniach sądowych, a Skarb Państwa zostanie zmuszony wypłacić odszkodowania.