W trakcie wczorajszej sesji na GPW właściciela zmieniło ok. 75 proc. papierów firmy. Obroty były ponad dwukrotnie większe niż dzień wcześniej, kiedy optymiści liczyli, że sąd jednak nie ogłosi upadłości spółki zajmującej się naprawą taboru kolejowego. Wartość papierów podczas wczorajszej sesji spadła o ok. 34 proc. Za akcje trzeba było zapłacić niecałe 4 zł. To o ponad 2 zł mniej niż na otwarciu.

– Upadłości to idealny moment dla spekulantów – mówi Roland Paszkiewicz, dyrektor ds. analiz CDM Pekao. – Można też doszukiwać się drugiego dna i zakładać, że ktoś wie więcej niż sąd i zarząd – może po likwidacji spółka będzie miała się czym podzielić? – dodaje. ZNTK Łapy prócz długów, m.in. wobec swoich pracowników, ma 2 hektary ziemi w Łapach. – To nie jest majątek – uważa Ryszard Ekiert, były prezes ZNTK Łapy. Zastrzega, że to nie on stoi za skupem papierów na giełdzie.

– Wciąż jest nadzieja, że w trakcie prac syndyka może się pojawić inwestor, który odkupi majątek i wznowi działalność. To jednak mało prawdopodobny scenariusz – mówi Adrian Furgalski, członek rady nadzorczej spółki. W związku z załamaniem się rynku kolejowych przewozów towarowych prywatni przewoźnicy zaczęli rezygnować z części zaplanowanych inwestycji w remonty taboru.

PKP Cargo, największy zleceniodawca firm z branży naprawczej taboru, w ramach cięcia kosztów zdecydowało się naprawiać wagony we własnym zakresie. Mimo to głównemu udziałowcowi, spółce pracowniczej TOWAG Łapy, udało się w ciągu trzech dni, między 20 a 23 lipca sprzedać 46 tys. sztuk akcji. Jej udział w kapitale zakładowym ZNTK Łapy spadł z 42,58 do 5,22 proc.

Jeszcze na początku roku w Łapach pracowało około 700 osób. Pierwsze zwolnienia, na wiosnę, objęły 200 pracowników. Ci, którzy zostali na liście płac, od dłuższego czasy nie dostawali wynagrodzenia. Długi