Nie drwale, ale klimat urządzi nam lasy

Tegoroczna bezśnieżna zima na ciężką próbę wystawiła lasy, bo dramatycznie pogłębiła trwającą już od 5 lat suszę. Giną świerki, gwałtownie słabną olsze i wiązy. O przetrwanie walczy 300 mln właśnie zasadzonych w Lasach Państwowych młodych drzew.

Aktualizacja: 26.04.2020 13:16 Publikacja: 26.04.2020 13:05

Nie drwale, ale klimat urządzi nam lasy

Foto: Adobe Stock / Ingus Evertovskis

- Tak dziwnej i skąpiącej śniegu zimy nie pamiętam w całej swojej karierze - mówi Krzysztof Rostek, naczelnik wydziału Gospodarki Leśnej w Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych. - Jeśli w porę, na przełomie czerwca i lipca nie przyjdą wyczekiwane świętojańskie ulewy, będziemy liczyć straty – dodaje.

Niebo niełaskawe dla świerków

- Trwająca już od co najmniej 5 lat strukturalna susza potęgowana przez letnie upały i skromne opady jesienią bezwzględnie testuje zwłaszcza na nizinach wytrzymałość świerków – mówi naczelnik Rostek. Już wiadomo, że wiele z nich – nie tylko w Polsce, ale też w całej Centralnej Europie, przegra walkę z klimatem o przetrwanie. Świerk ma płytki system korzeniowy, a pozbawiony wilgoci pada ofiarą patogenów grzybowych czy szkodników owadzich i obumiera. Dyr. Rostek przyznaje, że wśród ekspertów i leśników trwa dyskusja, czy na świerkowych monokulturach zakładanych jeszcze przez zaborców ze względów ekonomicznych – tam, gdzie gatunek ten jest wciąż nadreprezentowany - nie wprowadzić planowanego pozyskiwania młodszych drzew, by zdążyć przed kornikiem i degradacją surowca. Fachowców powstrzymuje jednak obawa przed reakcją opinii publicznej.

Miliony sadzonek w niebezpieczeństwie

Ale susza podcina korzenie nie tylko świerkom. Zmiana klimatu nie służy także innym gatunkom uzależnionym od wilgotnych siedlisk: olszom, wiązom czy prześladowanym dodatkowo przez zabójczą chorobę grzybową jesionom.

- Moim zdaniem dopiero trwające okrągły miesiąc spokojne, codzienne opady deszczu byłyby w stanie przełamać panującą dziś suszę hydrologiczną - ocenia naczelnik Rostek.

Najgorzej, że zdaniem fachowców, obecny, katastrofalny brak wody – obserwowany, rzecz niespotykana, już na przedwiośniu, odbije się na nowych uprawach. Rosną obawy czy wszystkie z 300 mln sadzonek, które tej wiosny trafiły do lasu, się przyjmą. – Nie ma przecież możliwości nawodnienia setek hektarów nasadzeń - mówi Krzysztof Rostek.

W nadleśnictwach, śledzą zatem nerwowo prognozy meteo i czekają. W końcu czerwca wszystko będzie już jasne.

Sosny wracają pod Tucholę

W całym 2020 r. – po nasadzeniowej dogrywce jesienią - Lasy Państwowe posadzą pół miliarda nowych drzew. Samofinansująca się organizacja gospodarująca na 7,6 mln ha leśnego majątku Skarbu Państwa wyda na ten cel 250 mln zł.

Nowe zalesienia i odbudowa drzewostanów, a także ich pielęgnacja obejmie ponad 56 tys. hektarów. To nieco więcej niż w ubiegłych latach. Ciągle intensywnie uzupełniane są ubytki po niedawnym kataklizmie spowodowanym katastrofalnymi wichurami w lasach pomorskich. Młode drzewka już rosną na 40 proc. zniszczonych obszarów, zaplanowano, że rekonstrukcja zostanie zakończona za 2-3 lata.

Na uprawach w całym kraju mimo klimatycznych przeciwności znów znajdzie się więcej borowej sosny (od lat stanowi w Polsce ok. 50 proc. nasadzeń). Na uboższych siedliskach przybędzie też brzóz. Żyźniejsze tereny tzw. świeżego lasu leśnicy przeznaczyli przede wszystkim dla dębów, buczyn i jodeł. W 8 krainach przyrodniczych – na które specjaliści podzielili Polskę - będzie też miejsce dla odradzających się wiązów. W wilgotniejszych enklawach przybędzie, olszyny i wybrednych środowiskowo modrzewi.

– Kontynuujemy rozpoczętą kilkanaście lat temu przebudowę gatunkową drzewostanów – mówi naczelnik Rostek. To dlatego - a nie tylko ze względu na suszę – leśnicy sadzą w ostatnich latach trochę mniej świerków. W odwrocie są powszechne po wojnie sosnowe monokultury. Na urodzajniejszych nizinach nastał czas drzew liściastych, przede wszystkim dębów, to dziś wśród sadzonek preferowany gatunek. W górach oprócz świerków o miejscowym, sprawdzonym genotypie i buczyny wprowadzane są coraz powszechniej jodła i jawor. W uprawach obowiązuje zasada biologicznej różnorodności ale też starannego dopasowania składu nowych nasadzeń do glebowej specyfiki siedliska i obowiązek korzystania wyłącznie z rodzimych gatunków, hodowanych w oparciu o własne bazy nasienne tworzone dla konkretnych regionów - podkreśla naczelnik Rostek.

Znów wiosną bawimy się zapałkami

Czasami jednak cały misterny plan urządzania lasu bierze w łeb z powodu nieszczęścia, czyli pożarów wzniecanych w ściółce płonącej jak proch przez ludzi bez wyobraźni. W związku z pożogą, która w zeszłym tygodniu strawiła połać unikalnego ekosystemu w Biebrzańskim Parku Narodowym Krzysztof Rostek analizował sytuację w kraju. Okazuje się, że mimo wieloletniej kampanii, próśb i gróźb włącznie z odebraniem unijnych rolniczych dopłat, w narodzie znów odżyła koszmarna tradycja wiosennego wypalania traw. - Zwyczaj zabijania ogniem wszelkiego biologicznego życia na nieużytkach ma się w kraju dobrze, jest niewzruszony jakby był przekazywany z ojca na syna, z pokolenia na pokolenie – zauważa gorzko naczelnik Rostek.

- Tak dziwnej i skąpiącej śniegu zimy nie pamiętam w całej swojej karierze - mówi Krzysztof Rostek, naczelnik wydziału Gospodarki Leśnej w Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych. - Jeśli w porę, na przełomie czerwca i lipca nie przyjdą wyczekiwane świętojańskie ulewy, będziemy liczyć straty – dodaje.

Niebo niełaskawe dla świerków

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Rodzina Mulliez pod lupą sędziów śledczych
Biznes
Zły pierwszy kwartał producentów samochodów
Biznes
Szwecja odsyła Putina z kwitkiem; rosyjskie rury zatopione na dnie Bałtyku
Biznes
Apple spółką wartościową? Rekordowe 110 miliardów dolarów na skup akcji
Biznes
Majówka, wakacje to czas złodziejskich żniw. Jak się nie dać okraść
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił