– Ratownicy dotarlli do zasypanego górnika o godz. 5.50, lekarz ratownik stwierdził zgon – powiedziała „Rz” Jolanta Talarczyk, rzeczniczka Wyższego Urzędu Górniczego.
Akcja ratunkowa trwała prawie trzy doby, należała do najdłuższych w górnictwie w ostatnim czasie. Jednak ratownicy nie tracili nadziei, choć już wczoraj przedstawiciele Okręgowego Urzędu Górniczego w Rybniku przyznawali, że nie idą po żywego górnika.
Górnik, który zginął, przebywał w strefie, w której nie powinno być ludzi. "Rz" ujawniła sprawę w środę, kilka godzin później potwierdził to Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii Węglowej, do której należy kopalnia.
Sprawę wyjaśni specjalne dochodzenie prowadzone przez nadzór górniczy.
Ze statystyk WUG wynika, że do końca lutego w całym górnictwie doszło do 556 wypadków, w tym 320 w kopalniach węgla kamiennego. W całym sektorze zginęło 7 osób, 11 zostało bardzo ciężko rannych. W czarnej statystyce po wypadku w kopalni Rydułtowy-Anna, gdzie w wyniku środowego wstrząsu zginął 40-letni górnik-elektryk, przodują kopalnie węgla kamiennego, gdzie zginęły 3 osoby. Nie lepiej jest w kopalniach miedzi, gdzie w tym roku zginęło już także trzech górników, ale wypadków było o połowę mniej.