Koncern Gazprom odrzucił prośbę szefów niemieckiej firmy dotyczącą zmiany sposobu obliczania ceny gazu rosyjskiego. E.ON zaproponował, by była całkowicie powiązana z bieżącymi giełdowymi notowaniami gazu, które teraz są niższe niż ceny w kontrakcie długoletnim zawartym między obydwoma firmami.

Niemiecka firma już w ubiegłym roku przekonała Gazprom do wyliczenia części opłat w oparciu o te notowania. Rosjanie zgodzili się na takie rozwiązanie, będąc pod presją spadku zapotrzebowania na gaz w Europie z powodu kryzysu. E.ON nie informował, ile zaoszczędził dzięki temu zabiegowi.

Zwykle w umowach długoterminowych rosyjski koncern stosuje cenę odnoszącą się do notowań ropy naftowej (ale z kilkumiesięcznym przesunięciem w czasie), zatem im są one wyższe, tym rosyjski gaz droższy. Taka metodę Gazprom przyjął już wiele lat temu wobec Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa, które wraz z E.ON Ruhrgas i francuskim GDF Suez i włoskim Eni należy do głównych klientów rosyjskiej firmy.

Z powodu kryzysu Rosjanie zgodzili się obniżyć ceny dla kilku krajów dając im specjalne, tymczasowe upusty - na przykład Łotwie czy Estonii. Ale jednocześnie nie zgodzili się na rabat dla Litwy czy Węgier.

Europa jest najważniejszym odbiorcą rosyjskiego surowca. Wpływy z eksportu to główne źródło przychodów Gazpromu, w ubiegłym roku wyniosły ok. 42 mld dol., ale w tym rosyjska firma liczy na znaczący wzrost – do 72 mld dol.