Niemiecki przemysł sprzeciwia się stanowczo wszelkim próbom ratowania zagrożonych krajów UE poprzez zakup ich obligacji.
„Mechanizm stabilizacji euro nie może doprowadzić do przerzucenia na UE długów tych państw, także w sposób niebezpośredni" – napisali w liście do Angeli Merkel szefowie czterech największych stowarzyszeń niemieckiego przemysłu. Sprawa ta będzie jednym z tematów szczytu eurolandu w najbliższy piątek. W przygotowywanym przez niemiecki resort finansów stanowisku Niemiec dotyczącym stabilizacji euro nie było ani słowa na temat zakupu obligacji zarówno przez obecny, jak i planowany od 2013 r. mechanizm stabilizacyjny wspólnej waluty. Oznaczać to mogło, że Niemcy pozostawiają sprawę otwartą.
W rezultacie zmasowanej krytyki kół przemysłowych oraz partii koalicji rządowej: CSU i FDP, kanclerz Merkel została zmuszona do zmiany stanowiska. Proponuje rozwiązanie kompromisowe zakładające, że Niemcy nie będą oficjalnie protestować, gdyby zagrożone kraje zdecydowały się na zakup własnych obligacji, wykorzystując na ten cel kredyty otrzymane w ramach tzw. parasola ochronnego. Odrzuca to rozwiązanie niemiecki przemysł w przekonaniu, że nie jest to nic innego jak otwarcie zagrożonym państwom tylnego wejścia. Zamiast tego proponuje opracowanie szczegółowej procedury restrukturyzacji długów państw zagrożonych bankructwem.
Guido Westerwelle, przewodniczący FDP i szef niemieckiego MSZ, domaga się od Merkel, aby nie przekraczała „czerwonej linii" w postaci prewencyjnego zakupu obligacji zagrożonych państw. Zgodnie z tą logiką zarówno w obecnym, jak i przyszłym mechanizmie ratunkowym nie powinno być możliwości nabywania obligacji ani też udzielania kredytów na ten cel. Sprawę komplikuje postawa Europejskiego Banku Centralnego, którego szef Jean-Claude Trichet zabiega w nieformalnych rozmowach z przywódcami państw strefy euro – jak pisze „Spiegel" – o rozważenie przejęcia obligacji o wartości 77 mld euro takich krajów, jak Grecja, Irlandia czy Portugalia. W ich posiadaniu jest teraz EBC.
Niemcy są największym gwarantem oraz kredytodawcą całego liczącego 750 mld euro europejskiego mechanizmu stabilizacyjnego (EFSF) i wartego 110 mld euro pakietu pomocy dla Grecji. Z liczącej 860 mld euro sumy kredytów i gwarancji na Niemcy przypada 197,7 mld euro. Nie brak głosów, że część tych środków trzeba będzie odpisać na straty. Rząd kanclerz Merkel unika tego tematu jak ognia.