Aż na 450 mln euro w skali roku szacowane są przychody nielegalnych zagranicznych bukmacherów, z którymi w Polsce konkuruje lider rynku, grupa Fortuna. Nie ukrywa ona, że szara strefa utrudnia jej prowadzenie biznesu w naszym kraju. A to właśnie on staje się dla grupy najważniejszym rynkiem. – W porównaniu do Czech i Słowacji rynek w Polsce nie jest jeszcze nasycony – mówi Vladan Crha, dyrektor ds. relacji inwestorskich Fortuny.
Dodaje, że pełne wykorzystanie potencjału wymagałoby zmian w prawie oraz większej efektywności służby celnej w ściganiu nielegalnych bukmacherów. – Trudno konkurować z operatorami, którzy nie są obciążeni podatkiem od zakładów. A w Polsce należy on do najwyższych w UE – mówi.
W naszym kraju, co do zasady, reklama w tym biznesie jest zakazana (z wyjątkiem m.in. reklamy wewnątrz kolektur). – Dopuszczalne jest jedynie informowanie o sponsorowaniu, ale i ono podlega bardzo restrykcyjnym ograniczeniom. Z kolei nielegalni bukmacherzy zagraniczni mogą bez przeszkód i bezkarnie reklamować swoją ofertę, bo nie ma dostatecznie dobrych narzędzi do ścigania naruszania ustawy hazardowej – mówi Crha.
Na polskim rynku Fortuna konkuruje z czterema firmami bukmacherskimi. Ma 32 proc. udziałów. W tym roku, po uzyskaniu zgody Ministerstwa Finansów, spółka wystartowała z zakładami online. Zdaniem analityków właśnie ten segment będzie motorem wzrostu biznesu Fortuny.
Kolejnym celem dla Fortuny na 2012 r. jest rozwój segmentu loterii w Czechach. Suma wpłaconych stawek w 2011 r. wyniosła tam prawie 10 mln euro, a strata netto na tej działalności 7 mln euro – Uzyskania progu rentowności oczekujemy w I półroczu 2013 r. – zapowiada Crha.