Wszystko wskazuje na to, że Amber Gold nie inwestował w złoto. Wczoraj niemiecka renomowana mennica Heraeus, na handel z którą powoływał się Plichta, w rozmowie z „Rz" zaprzeczyła, by jej klientem kiedykolwiek był Amber Gold, spółka podejrzewana o wyprowadzenie pieniędzy swych klientów.
Marcin Plichta, prezes Amber Gold, zapewniał, że posiada wyłącznie złoto certyfikowane i przetopione przez zagraniczne mennice i wymieniał m.in. Papm, Heraeus. Amber Gold w rozmowie z „Rz" zapewniał, że „posiada sztabki złota, a nie certyfikaty".
Okazuje się, że nie mówił prawdy. – Sprawdziłem Amber Gold i mogę potwierdzić, że nigdy nie było stosunków handlowych między tą firmą i Heraeus – odpowiada „Rz" Christoph Ringwald z renomowanej niemieckiej mennicy. Szwajcarski Pamp nie odpowiedział wczoraj na pytanie o kontakty z Amber Gold.
ABW?wkracza
Furgonetki dokumentów wywieźli wczoraj funkcjonariusze ABW ze spółek i czterech mieszkań Marcina Plichty i jego żony. Śledczy szukali dokumentacji finansowej związanej m.in. z zakupem i sprzedażą złota – faktur, rachunków, certyfikatów oraz innych dokumentów świadczących o tym, że Amber Gold faktycznie inwestował w złoto, jak obiecywał. ABW podejrzewa też, że Amber Gold nie ma złota, o którym mówi.
Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego weszła o 7 rano do dziesięciu siedzib spółek na zlecenie Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, która od lipca prowadzi śledztwo m.in. w sprawie prania brudnych pieniędzy w Amber Gold. Przeszukano także mieszkania i kamienice w centrum Gdańska należące do Plichtów. – Obecny przy tym szef Amber Gold nie stawiał oporu – mówi „Rz" funkcjonariusz ABW.