– Chcemy przekonać naszych unijnych partnerów, że konkurencyjność Europy wymaga niskich cen energii. Być może uda się skorygować strategię Brukseli w odniesieniu do węgla brunatnego. Mówiąc o dywersyfikacji, mamy na myśli energetykę odnawialną, gazową i jądrową. Ale tak naprawdę kluczowy dla polskiej energetyki jeszcze przez wiele lat będzie węgiel brunatny – powiedział w marcu premier Donald Tusk. Jego słowa ucieszyły inwestorów, bo to znaczy, że jest szansa na rozwój branży, ale nie spodobały się przeciwnikom budowy nowych kopalń (zrzesza ich m.in. koalicja „Rozwój tak, odkrywki nie"). Zachwyceni nie są też ekolodzy – przypominają, że to właśnie to paliwo emituje najwięcej CO2. Jednak jest szansa na renesans węgla brunatnego w Polsce.
Węgiel kontra węgiel
Polska energetyka bazuje na węglu – w ostatnich latach średnio ok. 60 proc. energii elektrycznej mamy z węgla kamiennego, a ok. 30 proc. z brunatnego. Jednak ostatnie dwa – trzy lata pokazują, że tańszy węgiel brunatny staje się coraz poważniejszą konkurencją dla swojego czarnego odpowiednika.
W 2012 r. produkcja energii w Polsce wyniosła prawie 160 TWh, z czego 84,5 TWh na węglu kamiennym, a 51 TWh na brunatnym. Rok wcześniej wyprodukowaliśmy ponad 163 TWh energii elektrycznej, z czego 90,8 TWh z węgla kamiennego, a 53,6 TWh z brunatnego. O ile udział węgla kamiennego w miksie energetycznym spadł rok do roku z 61 do 58 proc., tak brunatnego wzrósł z 36 do 39 proc.
Widać to także po wielkości wydobycia w czterech polskich odkrywkach (mamy jeszcze piątą, maleńką Sieniawę, ale ona produkuje głównie na potrzeby indywidualnych odbiorców). Np. należąca do PGE kopalnia Bełchatów pobiła rekord wydobycia przekraczając poziom 40 mln ton w skali roku. To ok. dwóch trzecich całej krajowej produkcji.
Jak będzie w tym roku? Spowolnienie nadal daje się we znaki. W lutym 2013 r. produkcja energii spadła o 8 proc. r./r. do 13,6 TWh – spadek na węglu kamiennym wyniósł także 8 proc., a na brunatnym już 11 proc.