Po dokonaniu oceny własnych potrzeb Madryt uznał, że zamiast zamówionych początkowo 27 maszyn potrzebuje tylko 14 -- poinformował przedstawiciel resortu obrony. Pozostałe 13 sztuk będzie dostępne dla innych krajów.
Decyzja Hiszpanii jest kolejnym dowodem na trudności krajów europejskich nękanych kryzysem, które uruchomiły największy w Europie projekt w dziedzinie przemysłu zbrojeniowego, a ten także miał własne problemy. Przedsięwzięcie za 20 mld euro okazało się droższe o ponad 5 mld z powodu trudności technicznych, politycznych i w zarządzaniu. Aby uratować je, kraje klienckie zgodziły się dofinansować producenta i zmniejszyły liczbę zamówionych samolotów ze 180 do 170.
Osiągnięte porozumienie ratujące A400M nie pozwala zmniejszać bardziej zamówień, ale największy klient Niemcy zamierza wystawić 13 maszyn z 53 na eksport, co jest warunkiem zatwierdzenia kupna przez parlament. Inne kraje zastanawiają się, czy mogą zrobić podobnie, ale eksport stwarza skomplikowany problem tantiem i muszą zgodzić się na to wszyscy partnerzy.
Uniknąć tłoku w eksporcie
Producentowi Airbusowi Military zależy na uniknięciu przedwczesnego tłoku w kierunku eksportu, bo chce utrzymać stałe tempo produkcji na eksport po zapewnieniu istnienia całego programu. Na razie tylko Malezja spoza krajów NATO zamówiła 4 sztuki.
Po odpisaniu 4,2 mld euro swego udziału w stratach w tym programie Airbus chce rozkręcić kampanię reklamującą A400M, gdy samolot zaczął być używany. Pierwszy egzemplarz znalazł się w bazie lotniczej w Orleanie. — Eksport jest kluczem rentowności programu — stwierdziła rzeczniczka Maggie Bergsma — Szacujemy rynek na około 400 samolotów w ciągu 30 lat, oprócz już zamówionych 174.