Linie Emirates właśnie podstawiły na trasie Dubaj – Warszawa większy samolot Boeing 777 300 ER w miejsce Airbusa 330-200. W ubiegłym roku na trasach Warszawa–Dubaj–Warszawa przewiozły od lutego (bo wtedy zainaugurowały to połączenie) do grudnia 2013 ponad 145 tys. pasażerów. Większa maszyna ma 12 miejsc w klasie pierwszej, 42 w klasie biznes i 310 w ekonomii, i umożliwia zwiększenie liczby dostępnych na tej trasie miejsc o niemal 54 proc.
Przy tym Emirates i Etihad, który wozi Polaków z Berlina, od miesięcy naciskały na władze Zjednoczonych Emiratów Arabskich o zniesienie obowiązku wizowego dla Polaków, licząc, że w ten sposób zwiększy się liczba turystów z Polski. I prawie dopięły swego. Wizy wprawdzie pozostały, ale od 22 marca będzie ją można uzyskać na lotnisku w Dubaju i Abu Zabi. Podobnie zrobił Katar dwa lata temu.
Katarskie linie zareagowały natychmiast, poprawiając swoją ofertę – dorzucając do taniego biletu bezpłatną wycieczkę po stolicy emiratu Dausze dla tych wszystkich, którzy przesiadają się tam na połączenia do Azji i Afryki Południowej. Przy tym właśnie przesiadki i długie (nawet 6 godzin i więcej) oczekiwanie w Dausze i Dubaju są największą niedogodnością przy wyborze Emirates i Qatar Airways w podróżach do Azji.
Pasażerowie klasy ekonomicznej skarżą się między innymi na warunki panujące w tranzycie, zwłaszcza zbytnio wychłodzone terminale. Etihad rozwiązał ten problem przyjaźniej dla pasażerów – oferując wszystkim chętnym drzemkę w 4-gwiazdkowym hotelu.
Z kolei katarskim liniom tak zależy na polskich pasażerach latających do Azji – a zwłaszcza odebraniu ich konkurencji, że np. lot do Bangkoku z Warszawy (w obydwie strony) jest tańszy (1865 złotych) niż do Dauhy czy Abu Zabi (2015). Różnica za przelot w klasie biznes wynosi 75 złotych (7350 w porównaniu z 7425), też na korzyść podróży do Tajlandii. Dodatkowo Katarczycy weszli w bezpośrednią rywalizację z Emirates i wożą pasażerów (z przesiadką w Dausze) taniej niż konkurenci.