Rolls Royce, dyskretny urok biznesu

Tim Holland, kierowca Rolls Royce Phantom, który miał mnie spotkać na lotnisku Heathrow w Londynie nie czeka z tabliczką z nazwiskiem. Podjechał na poziom odlotów, gdzie wybrane pojazdy mogą zapakować na dłużej. Za szybą ma tabliczkę: Rolls Royce Cars.

Aktualizacja: 06.04.2014 12:09 Publikacja: 05.04.2014 13:00

Samochód Rolls-Royce Ghost

Samochód Rolls-Royce Ghost

Foto: Bloomberg

Paparazzi czekający na znane osobistości przylatujące na największe londyńskie lotnisko warują przy autach. Na mój widok obiektywy opadają. Mimo, że w ostatniej chwili zdołałam jeszcze znaleźć okulary przeciwsłoneczne i poudawać, że jestem kimś ważnym.

W tym segmencie samochodowego biznesu najważniejsza jest dyskrecja. Klienci najbardziej luksusowego na świecie producenta samochodów lubią się czasami pokazać, ale na własnych warunkach. Za auto zapłacili od 350 tysięcy euro wzwyż. Tyle kosztuje Rolls Royce. I cena nie ma praktycznie górnej granicy i uzależniona jest od tego, jak dany klient wyobraża swoje auto. Złote klamki? Proszę bardzo. Tyle, że za odpowiednią cenę, chociaż złoto akurat jest tanie.  Gavin Hartley  szefujący działowi Bespoke (w wolnym przekładzie szycie na miarę) będzie jednak przekonywał, że akurat złote klamki nie są dobrym pomysłem, bo złoto jest zbyt miękkie. Ale już złoty Spirit of Ecstasy (Duch Ekstazy) bez żadnego problemu. W tej chwili, to dodatek ok 50 tys. funtów do ceny głównej. — Kiedy klient mówi o swoich oczekiwaniach, zastanawiamy się jak im sprostać. Kiedy są naprawdę wyjątkowe negocjujemy i  dochodzimy do porozumienia. Tylko kwestie bezpieczeństwa i technologii nie podlegają dyskusji. Ale różowy Rolls  z limonkowymi obiciami? Proszę bardzo. Cały różowy od karoserii po obicia jeździ gdzieś na wschodzie Europy.

Na luzie, przy kawie

Potem, już w fabryce na linii produkcyjnej — wszystko jest przykręcane i składane ręcznie. Praktycznie nie ma taśmy, bo każde auto jest na oddzielnym wózku, z pluszowymi pokrowcami z logo RR na wszystkich fragmentach karoserii, które mogłyby ucierpieć. Nie słychać syku spawarek, stuku,  pisku przesuwającej się taśmy, hałasu typowego dla hali gdzie produkuje się auta. Każdy pracuje w swoim rytmie. Jeśli ma jakiś problem, to natychmiast sygnalizuje to kolegom. Wątpliwości? Te są omawiane wprawdzie na stojąco,   przy barowych stolikach, przy kawie. Na luzie. Mimo, że chodzi o wielkie pieniądze.

Kiedy bawarski koncern BMW kupił pod koniec XX wieku markę Rolls Royce wiadomo było, że Niemcy muszą zrobić wszystko, aby podkreślić brytyjskość marki. Gdyby to się nie udało RR pozostałby jeszcze jedną luksusową marką aut. — Wiedzieliśmy, że kupujemy kultową markę. I ,że ponad 80 procent aut wyprodukowanych w ciągu 108 lat istnienia firmy nadal  jeździ po drogach- mówi „Rz" prezes marki, Thorsten Mueller Oetevoes.

Od 2003 roku, kiedy BMW wreszcie uzyskał prawa do marki, o którą zażarcie walczył z Volkswagenem ( na pocieszenie VW pozostała marka Bentley) produkcja zwiększyła się  z 300 do 3603 aut w 2013. Ile będzie w tym roku? Pewnie o 100 więcej. Największym wyzwaniem dla prezesa nie jest więc zwiększenie sprzedaży ile się tylko da i chwalenie się słupkami, tylko taki wzrost,który w żaden sposób nie  popsuje   wizerunku marki. największe rynki,to oczywiście Chiny i USA.W takiej kolejności

BMW nie miał wątpliwości, że fabryka musi być w Wielkiej Brytanii i to nie na północy, gdzie mieści się większość zakładów motoryzacyjnych,ale w  miejscu z tradycją.  To dlatego fabryka znajduje się w Goodwood w hrabstwie Sussex. Firma ma własną centralę, własny zarząd i radę nadzorczą. Frank Tiemann, rzecznik  Rolls Royce  jest Niemcem i wiele lat przepracował w komunikacji BMW .Wygląda i mówi jak angielski dżentelmen. Przyznaje, że jego firma ma ogromne korzyści z tego, że to właśnie BMW jest właścicielem RR, jak chociażby produkowane w Niemczech wyjątkowe silniki — fakt, że ponad 4 — tonowe auto spala na drodze ok 10 litrów benzyny i przyspiesza do 100 km,zależnie od modelu w 5-6 sekund.Te potwory produkowane są w Monachium wyłącznie dla brytyjskiej marki. Ogółem ok 20 proc. komponentów RR pochodzi z fabryk BMW. —Ale nasz biznes jest całkowicie niezależny, chociaż związków z BMW nigdy nie próbowaliśmy ukrywać. — podkreśla Frank Tiemann.

Fabrykę w Goodwood wybudowano na terenie posiadłości Lorda Marcha. Tę lokalizację wybrano nieprzypadkowo. Lord March jest maniakiem prędkości. Co roku organizuje The Goodwood Festival of Speed, najbardziej ekskluzywną, chociaż otwartą dla publiczności rajd zabytkowych motorów samochodów wyścigowych. Potem jest jeszcze Glorious Goodwood, jedne z najsłynniejszych na świecie wyścigi konne. To wszystko wpisuje się angielskość fabryki, dwupiętrowej, przejrzystej zbudowanej z grafitowego szkła, a dodatkowo ukrytej w specjalnie wykopanej niecce, żeby tylko nie psuła krajobrazu. Otaczają ją pola, gdzie pasą się owce gatunku suffolk beżowe z czarnymi głowami. Tam, gdzie nie ma owiec, są pola golfowe a gdzieniegdzie drogą przemykają się Rollsy, które przeganiają niespiesznie poruszające się bażanty. Czasami na boku przysiądzie lis.

Sam Rolls Royce zajmuje 42 akry, ale budynki zajmują jedynie 25 procent terenu. Reszta, to trawniki, ogrody, krystalicznie czyste jezioro. Żeby nie uciekły zwierzęta posadzono tam pół miliona drzew. W recepcji pracują na zmianę angielski dżentelmen z bokobrodami i pani w dojrzałym wieku, która co trzecie- czwarte słowo mówi „lovely"- uroczo.

W samej fabryce z każdego miejsca widać trawniki i wszędzie dociera światło dzienne.

Jak tu się pracuje

Monika Kubiak skończyła liceum w Stanach Zjednoczonych, studia — filologię angielską w Polsce. — No ale po studiach trzeba było się zabrać za jakąś poważną pracę, żeby zarobić — mówi. Jej brat, też po studiach wyjechał do Wielkiej Brytanii, dowiedział się, że jest wolna posada cieśli w Rolls Royce. Nie przyjęli go, ale zachęcili do aplikowania do działu zajmującego się produkcją foteli. Wtedy ściągnął  do Goodwood Monikę, która  właśnie awansowała i  dostała w Rolls Royce właśnie pracę marzeń- w Bespoke, dziale produkującym najdroższe auta dla najbardziej wyjątkowych klientów. Teraz wycina z  czerwonej miękkiej skóry fragmenty obicia foteli. Powoli, z namysłem. —  Nie liczy się pośpiech, tylko precyzja. Każda część wyprodukowana w fabryce w Goodwood jest podpisana przez pracownika. Tutaj nie ma anonimowości- mówi.

I rzeczywiście. Każdy nosi koszulkę bądź bluzę z wyhaftowanym imieniem. Ci, którzy nie pracują przy produkcji noszą szare fartuchy. Prezes RR Cars też  karnie  przebiera się w korporacyjny mundurek, ma wyszyte imię Thorsten. Goście dostają fartuchy beżowe z doskonałej gabardyny, krojem przypominają trencze Burberry do tego  stopnia, że spokojnie można w nich wyjść na ulicę.

Noszą je także klienci firmy. Widać ich w hali produkcyjnej, gdzie  przyglądają się produkcji ich auta. Buty od Chanel, biżuteria, jak na wystawie Cartiera. Kiedy już omówią wszystkie szczegóły, zjedzą lunch

Słownictwo używane w Rolls Royce jest odmienne, niż w innych firmach motoryzacyjnych. Nie ma lakierni, jest wykańczalnia powierzchni ( 7 warstw lakieru waży łącznie 45 kilo) , auta się nie psują, tylko mają „niepowodzenia", a pracownicza kantyna nazywana jest restauracją, chociaż ceny wyraźnie jak w stołówce.

—To najlepsze miejsce do pracy, jakie można sobie wymarzyć - zapewnia Monika Kubiak. Chodzi i o pieniądze i o prestiż. — Rzeczywiście płacimy doskonale - zapewnia prezes RR Cars. Jaka jest średnia płaca? Takie informacje też są otoczone tajemnicą.

Danuta Walewska z Goodwood

Paparazzi czekający na znane osobistości przylatujące na największe londyńskie lotnisko warują przy autach. Na mój widok obiektywy opadają. Mimo, że w ostatniej chwili zdołałam jeszcze znaleźć okulary przeciwsłoneczne i poudawać, że jestem kimś ważnym.

W tym segmencie samochodowego biznesu najważniejsza jest dyskrecja. Klienci najbardziej luksusowego na świecie producenta samochodów lubią się czasami pokazać, ale na własnych warunkach. Za auto zapłacili od 350 tysięcy euro wzwyż. Tyle kosztuje Rolls Royce. I cena nie ma praktycznie górnej granicy i uzależniona jest od tego, jak dany klient wyobraża swoje auto. Złote klamki? Proszę bardzo. Tyle, że za odpowiednią cenę, chociaż złoto akurat jest tanie.  Gavin Hartley  szefujący działowi Bespoke (w wolnym przekładzie szycie na miarę) będzie jednak przekonywał, że akurat złote klamki nie są dobrym pomysłem, bo złoto jest zbyt miękkie. Ale już złoty Spirit of Ecstasy (Duch Ekstazy) bez żadnego problemu. W tej chwili, to dodatek ok 50 tys. funtów do ceny głównej. — Kiedy klient mówi o swoich oczekiwaniach, zastanawiamy się jak im sprostać. Kiedy są naprawdę wyjątkowe negocjujemy i  dochodzimy do porozumienia. Tylko kwestie bezpieczeństwa i technologii nie podlegają dyskusji. Ale różowy Rolls  z limonkowymi obiciami? Proszę bardzo. Cały różowy od karoserii po obicia jeździ gdzieś na wschodzie Europy.

Pozostało 81% artykułu
Biznes
Polska kupiła kolejne nowoczesne bezzałogowce w USA i... sprzedaje bezzałogowce obserwacyjne Malezji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Biznes
Stare telefony działają cuda! Dołącz do akcji T-Mobile i Szlachetnej Paczki
Biznes
Podcast „Twój Biznes”: Polski rynek akcji – optymistyczne prognozy na 2025 rok
Biznes
Eksport polskiego uzbrojenia ma być prostszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Biznes
Jak skutecznie chronić rynek Unii Europejskiej