Akcjonariusze zatwierdzili na WZA w Amsterdamie zmianę nazwy niemal jednogłośnie (99,99 proc.), co według określenia prezesa Toma Endersa kończy „babiloński zamęt" z kilkoma nazwami. — To będzie mieć wyraźnie pozytywne konsekwencje dla akceptowania naszej firmy na rynku i dla integracji wokół Airbusa — stwierdził Enders po głosowaniu, które przypieczętowało zmianę nazwy używanej od stycznia.
EADS powstał w 2000 r. z fuzji aktywów lotniczych Niemiec, Francji i Hiszpanii dla stworzenia przeciwwagi dla amerykańskich gigantów lotniczo-wojskowych i szybko przystąpił do prac nad największym na świecie samolotem pasażerskim, A380. W połowie dekady opóźnienia w realizacji tego programu doprowadziły do trudnej sytuacji finansowej Airbusa i zwiększyły spory udziałowców francuskich i niemieckich.
W ubiegłym roku grupa uzgodniła daleko idące zmiany w systemie zarządzania, aby ograniczyć wpływy rządów Niemiec i Francji, które mają teraz po 11 proc. udziałów i przekazać większość udziałów rynkowi. W wolnym obrocie znajduje się obecnie 73 proc. akcji. — Była to ogromna zmiana. Teraz jesteśmy czymś pośrednim między spółką j. v. a firmą notowaną na giełdzie — stwierdził na WZA przewodniczący rady nadzorczej Denis Ranque.
Obecnie Airbus realizuje następny program produkcji samolotu A350 ze stosunkowo niewielką liczbą potknięć w porównaniu z poprzednimi projektami, szefowie firmy twierdzą, że dostawa pierwszej maszyny mającej być odpowiedzią Europy na Dreamlinera nastąpi pod koniec roku jak zaplanowano. T. Enders uprzedził jednak, że A350 wchodzi w najgorętszy etap, w którym trzeba pogodzić starania o zwiększenie rytmu produkcji ze zmianami projektowymi wynikającymi z trwających lotów próbnych.
Czas na dojenie tej krowy
Po wyprodukowaniu pierwszych na świecie samolotów z włókien węglowych Boeing i Airbus zasygnalizowały, że zamierzają odpocząć od podejmowania nowych ale ryzykownych przedsięwzięć i będą raczej unowocześniać starsze modele i zwracać więcej pieniędzy udziałowcom. Na pierwszym spotkaniu z nimi po zmianach struktury organizacyjnej, która daje więcej praw głosu indywidualnym udziałowcom, członkowie kierownictwa Airbusa usłyszeli od części inwestorów apele o bardziej hojne dzielenie się zyskami. — Czas zacząć doić tę krowę — stwierdził pewien Holender.