Tworki stały się z czasem wręcz synonimem szpitala psychiatrycznego. W mowie potocznej straszono, że „zawiozą cię do Tworek” albo szydzono, że ktoś „urwał się z Tworek”. Stereotypowe stygmatyzowanie tej dziedziny medycyny wciąż obrasta mitami, a sytuacje kryzysowe placówek nie budują zaufania do takiej formy leczenia – podkreślają psychiatrzy. W szczególności duże gmachy szpitalne i tradycyjny model opieki za murami bez kontaktu z najbliższym otoczeniem budzą grozę i niezrozumienie. Takim rodzajem szpitala są właśnie Tworki – obecnie Mazowieckie Specjalistyczne Centrum Zdrowia w Pruszkowie im. prof. Jana Mazurkiewicza.
Czytaj więcej
Z perspektywy psychologii zbrodnia to interakcja pomiędzy sprawcą a ofiarą. W czym ta wiedza może...
Historia szpitala psychiatrycznego w Tworkach
Grzegorz Łyś, pisarz, reporter i historyk, zmierzył się z niemal 135-letnią historią szpitala i opisał, jak tworzyła się oraz zmieniała polska psychiatria. Jego książka „Przystanek Tworki. Historia pewnego szpitala” oparta została na rozmowach z pracownikami szpitala i w efekcie dostajemy opowieść o życiu „społeczności tworkowskiej” nie tylko przez pryzmat wybitnych profesorów medycyny, personelu medycznego, ale także zwykłych pracowników szpitala i jego pacjentów. Zwłaszcza że przez długi czas kwestionowano przynależność psychiatrii do medycyny. Do XIX wieku chorych psychicznie zamykano i przetrzymywano w szpitalach czy przytułkach na zasadzie izolacji, a nie leczenia. Z czasem podejście do opieki nad chorymi psychicznie zaczęło się zmieniać, a budowa szpitala w Tworkach istotnie się do tego przyczyniła. Również przez ten pryzmat Grzegorz Łyś opisuje zmieniające się metody leczenia i podejścia do pacjentów, aż po czasy obecne.
W Tworkach podczas niemieckiej okupacji panował głód, a personel i okoliczni mieszkańcy próbowali ratować i dokarmiać bezbronnych pacjentów. Szpital przetrwał, bo jednocześnie był fałszywym urzędem stanu cywilnego. W jego murach i podziemiach schronienie znalazło także wiele prześladowanych osób różnych narodowości.
Szpital w Tworkach spełniał wiele ról. Zbudowany na 58 hektarach w stylu dworkowym, zgodnie z koncepcją miasta-ogrodu stanowił osobny byt – państwo w państwie. Las, pola, stawy rybne, elektrownia czy własna straż i konstytucja regulująca funkcjonowanie jednostki. Kąpielisko, boisko do gry w krokieta, korty tenisowe, mnóstwo inicjatyw kulturalnych, koncerty, bale karnawałowe – wszystko to przypominało modny kurort. W czasie II wojny światowej los pacjentów psychiatrycznych był dramatyczny. Niemcy na terenach krajów podbitych i w samych Niemczech przeprowadzili akcję T4 – plan unicestwienia „życia niewartego życia”, czyli wymordowania chorych psychicznie. W Tworkach panował głód, a personel i okoliczni mieszkańcy próbowali ratować i dokarmiać bezbronnych pacjentów. Szpital przetrwał, bo jednocześnie był fałszywym urzędem stanu cywilnego. W jego murach i podziemiach schronienie znalazło także wiele prześladowanych osób różnych narodowości. W latach 70. szpital kojarzony był przede wszystkim z obleganym oddziałem odwykowym.