Reklama

„Przystanek Tworki”: Tworkowska rodzina

W książce „Przystanek Tworki” Grzegorza Łysia historia polskiej psychiatrii jest opowiadana poprzez losy słynnego szpitala i ludzi, którzy w nim pracowali. Albo się leczyli.

Publikacja: 18.07.2025 16:54

„Przystanek Tworki”, Grzegorz Łyś, wyd. W.A.B.

„Przystanek Tworki”, Grzegorz Łyś, wyd. W.A.B.

Foto: mat.pras.

Tworki stały się z czasem wręcz synonimem szpitala psychiatrycznego. W mowie potocznej straszono, że „zawiozą cię do Tworek” albo szydzono, że ktoś „urwał się z Tworek”. Stereotypowe stygmatyzowanie tej dziedziny medycyny wciąż obrasta mitami, a sytuacje kryzysowe placówek nie budują zaufania do takiej formy leczenia – podkreślają psychiatrzy. W szczególności duże gmachy szpitalne i tradycyjny model opieki za murami bez kontaktu z najbliższym otoczeniem budzą grozę i niezrozumienie. Takim rodzajem szpitala są właśnie Tworki – obecnie Mazowieckie Specjalistyczne Centrum Zdrowia w Pruszkowie im. prof. Jana Mazurkiewicza.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

„W głowie zabójcy”: Po nitce do kłębka

Historia szpitala psychiatrycznego w Tworkach

Grzegorz Łyś, pisarz, reporter i historyk, zmierzył się z niemal 135-letnią historią szpitala i opisał, jak tworzyła się oraz zmieniała polska psychiatria. Jego książka „Przystanek Tworki. Historia pewnego szpitala” oparta została na rozmowach z pracownikami szpitala i w efekcie dostajemy opowieść o życiu „społeczności tworkowskiej” nie tylko przez pryzmat wybitnych profesorów medycyny, personelu medycznego, ale także zwykłych pracowników szpitala i jego pacjentów. Zwłaszcza że przez długi czas kwestionowano przynależność psychiatrii do medycyny. Do XIX wieku chorych psychicznie zamykano i przetrzymywano w szpitalach czy przytułkach na zasadzie izolacji, a nie leczenia. Z czasem podejście do opieki nad chorymi psychicznie zaczęło się zmieniać, a budowa szpitala w Tworkach istotnie się do tego przyczyniła. Również przez ten pryzmat Grzegorz Łyś opisuje zmieniające się metody leczenia i podejścia do pacjentów, aż po czasy obecne.

W Tworkach podczas niemieckiej okupacji panował głód, a personel i okoliczni mieszkańcy próbowali ratować i dokarmiać bezbronnych pacjentów. Szpital przetrwał, bo jednocześnie był fałszywym urzędem stanu cywilnego. W jego murach i podziemiach schronienie znalazło także wiele prześladowanych osób różnych narodowości.

Szpital w Tworkach spełniał wiele ról. Zbudowany na 58 hektarach w stylu dworkowym, zgodnie z koncepcją miasta-ogrodu stanowił osobny byt – państwo w państwie. Las, pola, stawy rybne, elektrownia czy własna straż i konstytucja regulująca funkcjonowanie jednostki. Kąpielisko, boisko do gry w krokieta, korty tenisowe, mnóstwo inicjatyw kulturalnych, koncerty, bale karnawałowe – wszystko to przypominało modny kurort. W czasie II wojny światowej los pacjentów psychiatrycznych był dramatyczny. Niemcy na terenach krajów podbitych i w samych Niemczech przeprowadzili akcję T4 – plan unicestwienia „życia niewartego życia”, czyli wymordowania chorych psychicznie. W Tworkach panował głód, a personel i okoliczni mieszkańcy próbowali ratować i dokarmiać bezbronnych pacjentów. Szpital przetrwał, bo jednocześnie był fałszywym urzędem stanu cywilnego. W jego murach i podziemiach schronienie znalazło także wiele prześladowanych osób różnych narodowości. W latach 70. szpital kojarzony był przede wszystkim z obleganym oddziałem odwykowym.

Reklama
Reklama

Kogo nazywano „małymi tworkusami”?

Historia Tworek to także anegdoty o jego pacjentach i mieszkańcach. „Małe tworkusy” mówiono o dzieciach, które chodziły do przedszkola na terenie szpitala. Poruszały się po terenie bez obaw, pacjenci nie atakowali dzieci, a wręcz odnosili korzyść z ich towarzystwa. W książce znajdziemy także przykłady diagnoz, metod leczenia i konkretnych sytuacji z życia pacjentów, choć niekiedy tragicznych. W tle kadencje i decyzje strategiczne poszczególnych dyrektorów i wybitnych psychiatrów rozwijających dziedzinę medycyny, wokół której narosło tak wiele mitów, niezrozumienia i strachu. Dzisiaj leczenie psychiatryczne jest kompleksowe, zorientowane na pacjenta, ale przede wszystkim ukierunkowane na to, aby funkcjonował w swoim codziennym miejscu i środowisku i jak najkrócej przebywał w szpitalu.


Tworki stały się z czasem wręcz synonimem szpitala psychiatrycznego. W mowie potocznej straszono, że „zawiozą cię do Tworek” albo szydzono, że ktoś „urwał się z Tworek”. Stereotypowe stygmatyzowanie tej dziedziny medycyny wciąż obrasta mitami, a sytuacje kryzysowe placówek nie budują zaufania do takiej formy leczenia – podkreślają psychiatrzy. W szczególności duże gmachy szpitalne i tradycyjny model opieki za murami bez kontaktu z najbliższym otoczeniem budzą grozę i niezrozumienie. Takim rodzajem szpitala są właśnie Tworki – obecnie Mazowieckie Specjalistyczne Centrum Zdrowia w Pruszkowie im. prof. Jana Mazurkiewicza.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Plus Minus
„Szopy w natarciu”: Zwierzęta kontra cywilizacja
Plus Minus
„Dept. Q”: Policjant, który bał się złoczyńców
Plus Minus
„Pewnego razu w Paryżu”: Hołd dla miasta i wielkich nazwisk
Plus Minus
„Survive the Island”: Między wulkanem a paszczą rekina
Materiał Promocyjny
Sprzedaż motocykli mocno się rozpędza
Plus Minus
„Księżyc nad Soho”: Znikający jazzmani
Reklama
Reklama