Grupka śmiałków wyrusza po skarby ukryte na tropikalnej wyspie. Udaje im się dotrzeć niemalże do jej serca, kiedy spod ziemi wydobywa się groźny pomruk, a wulkany zaczynają pluć lawą. Za ich sprawą przerażające potwory budzą się z długiego snu i ruszają na polowanie. Ląd wkrótce pochłonie morze i jedyne, co ci awanturnicy mogą jeszcze zrobić, to wziąć nogi za pas. Sęk w tym, że nie wszyscy zdążą!

„Survive the Island” to ulepszona wersja klasyka z 1982 r. „Survive: Escape from Atlantis”. Gracze (od dwóch do pięciu osób) przenoszą się na wyspę ułożoną ze specjalnych płytek i za każdym razem wyglądającą nieco inaczej. Rozkładają na niej śmiałków (po dziesięciu na głowę) i próbują ich uratować. Każdy z poszukiwaczy niesie skarby, których wartość można sprawdzić tylko na początku zabawy. W efekcie łatwo zapomnieć, kto ile ich dźwiga, skutkiem czego na planszę szybko wkracza chaos. To tylko dodaje atrakcyjności grze.

Czytaj więcej

„Byczy Baron” to nowa, bycza wersja bardzo dobrej gry – „6. bierze!”

W swojej rundzie gracz może zużyć trzy punkty akcji na ruch śmiałków bądź tratw, choć może też wykorzystać zdobyte po drodze płytki. W międzyczasie wyspa pogrąża się w wodzie, znikają plaże, lasy, a na końcu i góry. Do tego dochodzą potwory, węże morskie, rekiny czy kaiju, które uwielbiają niszczyć i zabijać. Dzieje się nie mniej niż w hollywoodzkim filmie!

Gra wciąga, a dzięki rozbudowanej interakcji negatywnej dostarcza sporych emocji. Tu naprawdę można napsuć krwi rywalom, niszczyć ich plany, zawrzeć szkodliwe sojusze i zdradzić wszystkich w najmniej oczekiwanym momencie. Nic dziwnego, że „Survive the Island” – mimo długiej jak na planszówki siwej brody – bawi kolejne pokolenia zachwyconych graczy.