Producenci stali skazani na transformację

Branża stalowa musi się przygotować na trudną i kosztowną przemianę, której celem będzie ograniczenie emisji dwutlenku węgla.

Publikacja: 25.01.2023 03:00

Producenci stali skazani na transformację

Foto: AdobeStock

Obecnie w krajach Unii Europejskiej 60 proc. stali pochodzi z wysokoemisyjnych hut wielkopiecowych, które w następnych latach będą musiały skorzystać z technologii wodorowych. Te, póki co, nie mają jednak korzystnych warunków do rozwoju.

Konieczne zmiany

Jednym z kluczowych założeń Europejskiego Zielonego Ładu jest 55-proc. redukcja emisji CO2 do 2030 r. oraz osiągnięcie neutralności klimatycznej do 2050 r. W tych zmianach musi wziąć udział przemysł hutniczy. Wykorzystanie wspomnianych technologii wodorowych oraz zwiększenie udziału OZE będzie trudne oraz kosztowne.

– Przejście europejskiej produkcji na niskoemisyjną, „zieloną” stal wymaga fundamentalnej zmiany w sposobie jej wytwarzania, ponieważ obecne technologie zbliżają się do maksymalnego wykorzystania technicznego i termodynamicznego. Do kluczowych technologii przełomu należą m.in. wychwytywanie i składowanie lub wykorzystywanie emitowanego dwutlenku węgla w celu zmniejszenia śladu środowiskowego czy produkcja stali na bazie wodoru w procesie bezpośredniej redukcji żelaza DRI. Będzie to etap niezwykle złożony, wymagający odpowiedniego zarządzania i planowania kolejnych faz transformacji – komentuje dla „Rzeczpospolitej” Mirosław Motyka, prezes Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej.

Przepisy wspierają lokalny rynek
Wdrożenie nowych technologii w hutnictwie stali będzie skomplikowane i wygeneruje spore koszty.

Kwestie te dostrzegają jednak legislatorzy, którzy chcą chronić rynek przed napływem taniego surowca, wytwarzanego w wysokoemisyjny sposób, np. w Chinach czy Turcji. Już teraz w UE obowiązuje tzw. safeguard, czyli mechanizm przewidujący limity importu bezcłowej stali spoza Wspólnoty. Drugą kwestią jest tzw. podatek węglowy (mechanizm CBAM), zakładający dostosowanie cen importowanych produktów w zależności od emisji CO2 wygenerowanych przy ich produkcji. Zgodnie z tymczasowym porozumieniem unijnych organów wspomniany podatek ma obowiązywać od października. Co ciekawe, wprowadzenie podobnego rozwiązania planują rządzący w USA. Eksperci przewidują, że w takim wypadku nowe przepisy mocno uderzyłyby m.in. w producentów z Chin, gdzie około 85 proc. stali powstaje przy wykorzystaniu wysokoemisyjnej technologii wielkopiecowej. Pod względem technologicznym w komfortowej sytuacji są Stany Zjednoczone: 70 proc. tamtejszej stali produkuje się metodą elektryczną.

Kluczowe kwestie

Najpoważniejszym problemem są wysokie ceny energii, które przyczyniają się do tego, że produkcja wodoru staje się bardzo droga. Wizja długoterminowych korzyści, w obecnych warunkach gospodarczych, niezbyt przemawia do spółek, dlatego większość inwestycji jest w sferze planów. – Obecnie większość wodoru (tzw. szary wodór) pochodzi z reformacji gazu ziemnego, co jest w dalszym ciągu związane ze sporą emisją CO2. Wodór „zielony”, produkowany poprzez elektrolizę z wykorzystaniem „zielonej energii”, jako jedyny ekologicznie uzasadniony, to na razie margines, bo mamy za mało OZE i w związku z tym jego produkcja jest bardzo droga. Z punktu widzenia produkcji stali sposobem na zagospodarowanie wodoru jest wytwarzanie tzw. żelaza gąbczastego („direct reduced iron”, DRI), które mogą wykorzystywać huty wielkopiecowe, zamiast uciążliwego dla środowiska etapu wytopu surówki z rudy żelaza i koksu w wielkich piecach – stwierdził Krzysztof Zoła, odpowiedzialny za finanse w Cognorze.

Czytaj więcej

Europejski przemysł apeluje o reformę podatku węglowego

Kolejnym aspektem są wspomniane inwestycje w OZE. Aby w przyszłości produkcja nie tylko stali, ale ogólnie przemysłu przebiegała w sposób niskoemisyjny, potrzebne są znaczące inwestycje – nie tylko w OZE, ale także sieć przesyłową. – Zgodnie z szacunkami Euroferu branża będzie potrzebowała rocznie około 400 TWh energii elektrycznej ze źródeł odnawialnych, z czego 250 TWh do produkcji 5,5 mln ton wodoru najpóźniej od 2050 r.

Obecnie inwestycje kapitałowe szacuje się na 31 mld euro, a koszty operacyjne – na 54 mld euro – mówił prezes HIPH. Trzeba też podkreślić, że inwestycja w nowy piec wiąże się z kilkuletnim zawieszeniem pracy.

Wojna pokrzyżowała plany

Zanim wojska rosyjskie wtargnęły na terytorium Ukrainy, europejski plan transformacji przemysłu był spójny, ponieważ piece wykorzystujące technologię DRI do momentu zwiększenia nadwyżek energii z OZE miały funkcjonować w oparciu o gaz. – I tu pojawia się pierwszy poważny problem, ponieważ obecnie gazu w Europie brakuje i jest drogi. Dodatkowo, producenci, którzy zdecydują się na taki krok, muszą liczyć się z tym, że po dokonaniu inwestycji będą sprzedawali przez jakiś czas droższy surowiec. Do momentu wojny w Ukrainie i stabilnego dostępu do taniego gazu plan UE wyglądał dobrze. W obecnym środowisku wizja ta w krótkim i średnim terminie nie jest już tak atrakcyjna. W dłuższym terminie firmy podtrzymują jednak swoje plany inwestycyjne, m.in. ze względu na perspektywy spadku alokacji darmowych certyfikatów CO2 dla przemysłu – podsumował Jakub Szkopek, analityk Erste Securities.

Biznes
Krym może zostać bez wody pitnej. Władze okupacyjne uspokajają
Biznes
Niemiecki eksport plastikowych śmieci spadł drastycznie. Ale nadal trafiają do Polski
Biznes
Fala dziwnych kradzieży na Wyspach. Oskarżenia padają także pod adresem Polaków
Biznes
Podejrzana decyzja Kremla o awariach tydzień przed wysadzeniem tamy na Ukrainie
Biznes
Na Allegro, Vinted, Amazon i OLX ruszają podatkowe łowy resortu finansów
Biznes
Odwołany szef informacji TVP znalazł nową posadę. W PAŻP