Jak na razie Barcelona pozostaje najliczniej odwiedzanym portem w Europie. Tylko w maju wpłynęło tam 125 takich jednostek.
Zdaniem burmistrzyni miasta, Ady Colau z takich wizyt nic dobrego dla Barcelony nie wynika, bo i bez tego turystów w mieście jest zbyt wielu, a wycieczkowce dodatkowo jeszcze zatruwają środowisko. Colau nie ukrywa, że grupy turystyczne, które schodzą z pokładu do miasta praktycznie nie wnoszą nic do gospodarki miasta, ponieważ nie płacą za noclegi w hotelach i generalnie wydają mało pieniędzy, bo ich wizyty są krótkie.
- Ze statków wysiadają jednocześnie tysiące ludzi i większość z nich przez kilka godzin będzie zwiedzała Barcelonę ograniczając się do centrum miasta. Dla nas nie ma z tego żadnego pożytku - mówi Ada Colau cytowana przez dziennik „El Pais”.
Nie wiadomo na jakie ograniczenia zdecyduje się samorząd. Rozważane jest wprowadzenie nowego podatku, ale przeciwnicy tego rozwiązania są przekonani, że jest to środek zbyt łagodny. Inny pomysł, to administracyjne ograniczenie liczby wycieczkowców, które mają prawo wpłynąć do portu.
Miasto już wcześniej zabroniło budowania nowych hoteli w centrum miasta i ograniczyło liczbę lokali, które mogą zostać wynajęte za pośrednictwem Airbnb. Za złamanie nowych przepisów grożą potężne kary finansowe.