– Program restrukturyzacji trzeba napisać na nowo – mówi nam jeden z menedżerów z branży.
Po pierwsze, PGG przez długi czas wydobywała węgiel poniżej zakładanego poziomu i to aż o 1,5 mln ton mniej na miesiąc. Dlaczego? – Sprzedawała węgiel poniżej kosztów wydobycia. Więc im więcej by go wydobyła, tym większe straty by wygenerowała – tłumaczy inny z menedżerów.
Koszt wyprodukowania tony węgla w PGG to 257 zł, a sprzedawano ją za 215 zł – do tony dopłacano więc 42 zł (w poprzedniczce, Kompanii Węglowej taka dopłata wnosiła 39 zł). Aby poprawić sobie fatalną sprzedaż latem, PGG sprzedała Agencji Rezerw Materiałowych 800 tys. ton węgla ze zwałów i dziś, jak twierdzi jeden z naszych informatorów, musi je odkupić od Agencji z powrotem, bo brakuje jej węgla w szczycie sezonu.
Spółka potrzebuje w grudniu aż 660 mln zł na wynagrodzenia ponad 30 tys. górników, bo następuje kumulacja trzech wypłat: grudniowej, tzw. barbórki i już pensji na styczeń. Sama wypłata barbórki to 256 mln zł (wypłata nagrody rocznej, tzw. 14. pensji, w latach 2017–2018 za lata 2016–2017 została zawieszona).
Jak mówi nam jeden z menedżerów branży górniczej, przy tak dużych stratach groźba braku notyfikacji programu restrukturyzacji przez KE i w efekcie groźby zwrotu 2,5 mld zł zakładanej inwestycji w ciągu dwóch lat jest realna. Co rozpatruje resort? Plan awaryjny.