Oczekuje się powszechnie, że na dzisiejszej konferencji ministrowie ds. ropy z OPEC pozostawią limity produkcji na tym samym poziomie co dotychczas. Ta decyzja wydaje się pozornie niezrozumiała, gdy baryłka z koszyka OPEC kosztuje ponad 97 dolarów, bo już gdy kosztowała 90 dolarów, przedstawiciele kartelu uważali ją za horrendalnie drogą. Tym bardziej że zdają sobie sprawę, iż działają praktycznie przeciwko sobie, wreszcie pojawi się poważna bariera wstrzymująca wzrost popytu.
To prawda, nie tylko OPEC jest odpowiedzialny za wysokie ceny, a w tej chwili jakakolwiek decyzja o zwiększeniu produkcji doprowadziłaby do najwyżej kilkudniowego spadku cen, potem dla rynku ważne byłyby inne informacje, takie jak np. poziom zapasów w USA czy też zmiany w prognozach meteorologicznych. Dodatkowo jeszcze rynek jest niepewny, rozhuśtany i reaguje na wydarzenia polityczne nawet w tych krajach, gdzie ropy się nie wydobywa. Przykładem mogą być zamach na Benazir Bhutto w Pakistanie czy zamieszki w Kenii albo potyczki wojska z rebeliantami w delcie Nigru. Kiedy jednak do tego obrazu dołożą się starcia na granicy turecko-irackiej czy napięcia między Ekwadorem, Wenezuelą i Kolumbią, to już daje trwałe wsparcie dla wzrostu cen, bo zaangażowane są państwa liczące się na światowym rynku energetycznym jako producenci czy też kraje tranzytowe. Ale fakt, że OPEC jednak nie podejmuje nawet wysiłku, jakim byłoby zwiększenie produkcji o pół miliona baryłek dziennie, oznacza, że mimo wszystkich narzekań jest po prostu zadowolony z tego, że ropa jest bardzo droga.
Z drugiej jednak strony kartel doskonale zdaje sobie sprawę, że tak wysokie ceny wręcz zmuszają do poszukiwania alternatywnych źródeł energii, która jest zdecydowanie droższa od tej pochodzącej z ropy, bo produkcja jest opłacalna wówczas, gdy ropa kosztuje co najmniej 60 dol. za baryłkę. Wiedzą również, że coraz większe są naciski na ekologiczne aspekty wykorzystania źródeł energii. Nie mają też wątpliwości co do tego, że wadą ropy jest i to, iż najczęściej pochodzi z krajów i regionów niestabilnych politycznie. Mniej zwracano uwagę na to, kiedy była bardzo tania, nie przejmowano się wówczas mocno tym, że jej wykorzystanie tak bardzo niszczy środowisko. Jednakże teraz, kiedy ceny ropy niepokoją już także najbogatszych, jej wykorzystanie jest coraz mniej atrakcyjne. Tyle że na razie tak naprawdę nikt nie wymyślił idealnego źródła energii, które zastąpiłoby ropę.
Wprawdzie transport miejski w brazylijskiej metropolii Sao Paulo wykorzystuje jedynie biopaliwa i poleciał już pierwszy A380 napędzany biopaliwem, ale nadal patrzy się na te osiągnięcia jak na nowinki technologiczne, a nie jak na poważną ofertę. Globalny transport jest i jeszcze długo będzie uzależniony od ropy. Natomiast producenci pojazdów robią, co mogą, by były one jak najmniej paliwożerne. Stąd wziął się pomysł zbudowania Dreamlinera, samolotu, który zużywa o 20 proc. energii mniej niż porównywalne maszyny, a koncerny motoryzacyjne szczycą się wprowadzaniem technologii lotniczych także do swojej branży. Ale mimo że nowoczesne auta mogą palić mniej benzyny czy ropy albo że wyposaża się je w baterie elektryczne, to i tak energia będzie potrzebna do naładowania tej baterii. Tak samo jak i do produkcji biopaliw, które określane są jako zielone.
O tym wszystkim OPEC wie doskonale. Tak samo jak i o tym, że jej kraje członkowskie wydały już 150 mld dolarów na inwestycje w produkcję ropy, a drugie tyle zamierzają wydać w ciągu najbliższych pięciu lat. To powinno umożliwić trwałe zwiększenie produkcji o 5 mln baryłek dziennie. W tej chwili praktycznie tylko Arabia Saudyjska posiada możliwości natychmiastowego zwiększenia produkcji nawet o milion baryłek dziennie. I tylko ten kraj skorzystałby z dodatkowych wpływów. Dlatego właśnie Libia, Iran, czy Wenezuela uporczywie sprzeciwiają się zwiększeniu limitów. Tyle że w tym samym czasie, nawet przy bardzo konserwatywnych prognozach, światowy popyt zwiększy się o 10 mln baryłek dziennie. Wielką niewiadomą jest, czy producenci spoza kartelu będą w stanie wyprodukować tyle, aby zaspokoić rynek. I czy energia ze źródeł alternatywnych pozwoli nieco załagodzić sytuację.