Największa spółka górnicza w Europie, Kompania Węglowa, ma od wczoraj nie 16, a 15 kopalń, choć nie zamknęła żadnej i nikogo nie zwolniła. Połączyła zakłady Knurów i Szygłowice, co ma zwiększyć ich efektywność i dać idące w miliony złotych oszczędności – m.in. przez wspólne wykorzystanie infrastruktury.

– Załoga połączonej kopalni to nadal ok. 7 tys. osób, nie ma żadnej redukcji zatrudnienia, a zgodę na połączenie wydały związki zawodowe (z wyjątkiem Sierpnia ’80 – red.) – mówi Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii Węglowej. Choć Kompania nie przyznaje tego oficjalnie, to łączenie kopalń ma być likwidacją czterech centrów wydobywczych, które nie przyniosły oczekiwanych efektów. A kopalnie zespolone i połączone, także pod ziemią, mają je dać. Jak?

Na przykład gdy w kopalni zespolonej dochodzi do pożaru w jednej części (tzw. ruchu) i trzeba wstrzymać tam pracę, załoga nie musi mieć przymusowego wolnego – pracuje na drugim ruchu. A gdy np. doszłoby do awarii jednego szybu, węgiel można by wywozić na powierzchnię szybem drugiej części – co pozwala uniknąć strat.

Od początku roku mniej kopalń ma także Katowicki Holding Węglowy – połączył zakłady Murcki i Staszic. Docelowo trzy kopalnie zespolone holdingu (samodzielny pozostanie tylko Wieczorek, gdzie kończy się złoże), jak tłumaczył prezes KHW Stanisław Gajos, mają stworzyć jedną megakopalnię. Nie ukrywał jednak, że w KHW w związku z tym w ciągu kilku lat załoga zmniejszy się o ok. 5 tys. osób (głównie wskutek przejść na emeryturę i nieprzyjmowania na te miejsca nowych).

Połączone pod ziemią kopalnie, choć działające jako odrębne zakłady, ma też Jastrzębska Spółka Węglowa. Rok temu podziemne wyrobisko (2,6 km) połączyło Borynię i Zofiówkę – kolejnym etapem ma być połączenie pod ziemią Zofiówki i Jas-Mosu. Kopalnie będą miały wspólny system transportu węgla.