GUS podał wczoraj dane o zatrudnieniu i wynagrodzeniu w lutym w firmach, gdzie pracuje od dziesięciu pracowników. Przeciętna płaca brutto w lutym wyniosła 3288,29 zł (a bez nagród z zysku 3287,84 zł) i była o ponad 57 zł wyższa niż rok temu. Oznacza to, że choć w skali roku nominalnie wzrosła o 2,9 proc., to realnie zachowała tylko swoją wartość rynkową sprzed 12 miesięcy.
Ekonomiści komentują to jako zjawisko pozytywne, czyli przełamanie realnego spadku wynagrodzeń. Prof. Elżbieta Adamowicz z SGH przyznaje, że w tym roku płace prawdopodobnie będą rosły proporcjonalnie do inflacji: – Ludzie wciąż obawiają się o swoje miejsca pracy, więc nadal będą powstrzymywali się od wyrażania żądań płacowych, chyba że inflacja nie będzie rosła tak szybko jak w zeszłym roku, wtedy możliwy jest niewielki realny wzrost płac – tłumaczy ekonomistka.
Z danych GUS wynika, że w lutym realny fundusz płac był niższy o 1,1 proc. niż rok temu, a nominalny wyższy o 1,8 proc.
GUS podał też, że przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw spadło o 1,1 proc. w skali roku, a w ciągu miesiąca o 0,2 proc., do 5,29 mln osób. Spadek w lutym jest też na pewno efektem mroźnej zimy, która utrudniła prowadzenie prac budowlano-montażowych. W ciągu miesiąca w firmach sektora zatrudnienie zmniejszyło się o ponad 8 tys., a od października 2008 r., kiedy to było najwyższe, o ponad 113 tys.
– Ożywienie w przemyśle nie znajduje dotąd odzwierciedlenia na rynku pracy – mówi Jakub Borowski, główny ekonomista Invest Banku. Jego zdaniem będzie to dla RPP kolejny, obok umacniającego się złotego i spadającej inflacji, argument za niepodwyższaniem stóp procentowych.