Reklama

Wojna handlowa wpędza sklepy w długi

Sprzedawcy to tradycyjnie najbardziej zadłużona branża w Polsce, a obecnie są już pod kreską na ponad 2,4 mld zł. Koniunktura im zdecydowanie nie sprzyja, na dotychczasowe problemy i wzrost kosztów nakłada się wojna cenowa dyskontów i konkurencja e-handlu.

Aktualizacja: 12.12.2024 06:13 Publikacja: 10.12.2024 04:40

Wojna cenowa największych sieci dyskontowych, czyli Lidla i Biedronki, zwiększa zadłużenie innych sk

Wojna cenowa największych sieci dyskontowych, czyli Lidla i Biedronki, zwiększa zadłużenie innych sklepów

Foto: Adobe Stock

Największe problemy finansowe mają małe hurtownie i sklepy prowadzone w formie jednoosobowej działalności gospodarczej, których w rejestrze jest 41,2 tys. Ich łączny dług wynosi 1,3 mld zł. To aż 55 proc. całej sumy zadłużenia branży handlowej, jaka widnieje w rejestrze. Reszta – niemal 1,1 mld zł – należy do spółek prawa handlowego – wynika z danych Krajowego Rejestru Długów, które „Rzeczpospolita” poznała jako pierwsza.

Foto: Paweł Krupecki

Sklepy najmocniej zadłużone

– Na handel przypada prawie jedna czwarta wszystkich zaległości widniejących w naszej bazie danych, które wynoszą obecnie 10,2 miliarda złotych. Świadczy to o trudnym położeniu, w jakim znalazł się ten sektor – mówi Adam Łącki, prezes Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej. – Obraz radosnych zakupów kreowany w reklamach nie idzie w parze z realną sytuacją finansową placówek handlowych, opartą na obiektywnych danych. W ciągu trzech kwartałów tego roku aż jedna piąta wszystkich ogłoszonych upadłości w polskiej gospodarce dotyczyła właśnie przedsiębiorstw handlowych – dodaje, podkreślając, że łączna liczba niewypłacalności firm handlowych w tym czasie sięgnęła 948. – Z rynku znikają przede wszystkim małe sklepy, które nie zintegrują się w ramach franczyzy albo grup zakupowych – wyjaśnia.

Do KRD jest wpisanych obecnie 62,5 tys. podmiotów handlowych, a średnie zadłużenie wynosi 38,4 tys. zł. Skala problemów finansowych sektora narasta w miarę wzrostu kosztów wynikających choćby z cen energii czy podnoszenia płacy minimalnej. Na to nakładają się kolejne problemy – zwłaszcza trwająca od miesięcy wojna cenowa największych sieci dyskontowych, czyli Lidla i Biedronki.

Czytaj więcej

W sklepach na dobre zaczyna się świąteczne szaleństwo
Reklama
Reklama

– Wojna handlowa nie jest dobra dla nikogo, ponieważ finalnie tracą na niej i producenci, i ostatecznie także klienci. Największe sieci dyskontowe obniżają czasowo ceny w ramach promocji na bardzo wąski asortyment, stąd klientom wydaje się, że na tym zyskują – mówi Maciej Ptaszyński, prezes Polskiej Izby Handlu. – Tymczasem produkty pochodzące od tych samych producentów, a trafiające do innych sklepów, są automatycznie droższe, ponieważ ktoś musi za te dyskontowe rabaty płacić. I koło się zamyka, promocja szybko znika, a wyższe ceny zostają. Mówimy o tym od lat, a tymczasem przewaga dyskontów nadal rośnie – dodaje.

Wojna handlowa nakręca długi

Sektor ma od zawsze problemy, ale teraz jego sytuacja jest zdecydowanie trudniejsza. – Handel zawsze pracował głównie na kapitale obrotowym, sieci generujące szybko wysoki obrót są tu zdecydowanie uprzywilejowane. Innego kapitału bez końca brakuje, jest zamrożony w towarze, a na kolejne zakupy muszą pożyczać. Stad zadłużenie sklepów narasta – mówi Andrzej Faliński, prezes Forum Dialogu Gospodarczego. – Firmy z zapleczem w postaci międzynarodowej sieci lub funduszu finansowego oczywiście mają lepiej. Traci na tym tzw. handel tradycyjny, który w efekcie organizuje się w grupy zakupowe czy sieci franczyzowe – dodaje. 

Firmom nie sprzyja też koniunktura, a nastroje konsumenckie są wciąż na dość niskim poziomie. Sprzedaż detaliczna raz rośnie, a raz spada, co powoduje, że nigdy nie wiadomo, na jakim poziomie budżetować sprzedaż. – Wszystko jest rozchwiane, konkurencja ostra. Negocjacje z producentami coraz trudniejsze, co sprawia, że nerwowość w branży narasta. I jest problem z finansowaniem kapitału obrotowego – mówi przedstawiciel jednej z sieci supermarketów.

Barometr Nastrojów Konsumenckich GfK – An NIQ Company dla Polski w listopadzie 2024 r. wyniósł -1,2 pkt, co oznacza niewielki wzrost o 0,6 pkt w porównaniu z październikiem. Nadal jest na minusie, zatem pesymistów jest więcej niż optymistów. W listopadzie pogorszyła się część wskaźników związanych z postrzeganiem przyszłej sytuacji finansowo-gospodarczej, zwłaszcza w kontekście oceny kondycji gospodarki kraju, w mniejszym stopniu również sytuacji finansowej gospodarstw domowych. Z drugiej strony polscy konsumenci pozytywniej niż w październiku oceniają zmianę własnej pozycji materialnej w ciągu mijającego roku.

Wciąż słabe nastroje

– Długi, roczny już okres utrzymywania się relatywnie wysokiego poziomu nastrojów konsumenckich w Polsce, nie powinien nikogo dziwić. Wskaźnik wzrostu wynagrodzeń przez cały ten czas znacznie wyprzedza poziom inflacji, a podobna sytuacja miała miejsce ostatnio podczas poprzedniego okresu dobrej energii konsumenckiej – w latach 2016–2019 – mówi Michał Pawelczyk, menedżer w GfK -an NIQ Company. – Niewielka korekta, którą możemy zaobserwować w drugiej połowie roku, a która zepchnęła indeks nieco poniżej zera, wynika prawdopodobnie głównie z niepokojących informacji napływających do nas spoza kraju, przede wszystkim mam na myśli sytuację w Ukrainie. W najbliższym czasie zatem konsumenci mogą nieco mniej optymistycznie podchodzić do planowanych wydatków – dodaje.

Swoje dokłada też sprzedaż internetowa, w przypadku żywności nie jest to liczący się konkurent, ale dla produktów przemysłowych już zdecydowanie tak. – Handel w Polsce, zarówno tradycyjny, jak i internetowy, boryka się z trudnościami wynikającymi z transformacji gospodarki i zmieniających się zachowań konsumentów. Inflacja, choć niższa niż w 2023 roku (spadła z 18,4 proc. w lutym 2023 r. do 5 proc. w sierpniu 2024 r.), wciąż wpływa na ograniczenie siły nabywczej Polaków. Wynagrodzenia nie nadążyły za wzrostem cen żywności i energii, co zwiększa presję na gospodarstwa domowe – mówi Marcin Michalski, ekspert w obszarze marketingu internetowego i sprzedaży online, założyciel agencji Marketing Hackers. – W efekcie Polacy szukają oszczędności: rozwijają się dyskonty, a konsumenci coraz chętniej wybierają tańsze towary importowane. Platformy takie jak Temu.com czy Shein.com zdobywają ogromną popularność dzięki niskim cenom i szerokiej ofercie. Temu w sierpniu 2024 roku osiągnęło 15 mln unikalnych użytkowników w Polsce, a Shein przyciągnął 6 mln wizyt miesięcznie. Skala działań tych gigantów znacząco osłabia pozycję lokalnych przedsiębiorców – dodaje.

Reklama
Reklama

Z danych GfK – an NIQ Company wynika, że w najlepszych nastrojach konsumenckich niezmiennie znajdują się ludzie młodzi (od 15 do 29 lat), których optymizm winduje wskaźnik prawie na poziom +20. Dla porównania badani z najstarszych grup wiekowych 50–59 i powyżej 60 lat odnotowali średni wskaźnik nastrojów na poziomie sięgającym nieco poniżej -10.

Handel
Na święta szykuje się skok cen. Kawa i alkohol drożeją najmocniej
Handel
Shein kontratakuje. Chińska platforma oskarża francuski rząd o „spisek” i „krucjatę”
Handel
Niedziele handlowe w grudniu 2025: Kiedy będzie można zrobić świąteczne zakupy?
Handel
Stało się – Prada ogłosiła, że przejęła rodzimego rywala Versace. „Transakcja dekady”
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Handel
Black Friday jednak nie rozczarował, Polacy ruszyli na zakupy. Zwłaszcza online
Materiał Promocyjny
Jak rozwiązać problem rosnącej góry ubrań
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama