Ambicją szefowej UKE Anny Streżyńskiej jest złamanie dominującej pozycji TP na rynku telekomunikacyjnym. Urząd wierzy, że na wzmocnieniu konkurentów zyskają i abonenci. Stracić może tylko operator narodowy, więc rękami i nogami broni się przed działaniami UKE. Przez całe lata TP skutecznie uchylała się od współpracy z konkurencją (choć ją do tego zobowiązywało prawo), zasłaniając się „brakiem możliwości technicznych”. Poprzedni szefowie urzędów regulacyjnych słuchali tej mantry ze zrozumieniem, Anna Streżyńska nie. Wzięła się za bary z operatorem i do tej pory skutecznie punktowała. Tylko w ostatnim roku TP straciła na rzecz konkurentów kilkaset tysięcy abonentów. Operator oskarża urząd o niesprawiedliwe kary i dyktowanie hurtowych stawek rozliczeniowych poniżej kosztów. Czy liberalizacji rynku nie dałoby się załatwić polubownie? Nie, bo proces utknąłby w niekończących się uzgodnieniach, TP już by się o to postarała – odpowiada Streżyńska. Trudno się nie zgodzić, przypomniawszy sobie ostatnie osiem lat na polskim rynku telekomunikacyjnym. TP zdaje się jednak dostrzegać, że liberalizacji nie da się cofnąć, z utratą rynkowej pozycji trzeba się pogodzić. Z konkurentami lepiej dogadać się samodzielnie niż pod presją UKE. Urząd także widzi, że lepiej doprowadzić do realnej współpracy niż spektakularnego podziału. Szkoda, że nie można tak było już dwa lata temu.