Konsumujemy więcej energii, więc potrzebujemy więcej surowców do jej wytworzenia. Ich zasoby nie są niewyczerpane. Obserwujemy zjawisko kurczenia się rezerw i niesatysfakcjonujący poziom nowych odkryć geologicznych. Wyhamowuje tempo przyrostu wydobycia ropy w Rosji (słychać już nawet o możliwości jego spadku), kraje Zatoki Perskiej zaś nie podają pełnych danych o swoich zasobach. Ostatnie odkrycia brazylijskie czy ciągle niezdefiniowane złoża piasków roponośnych w Kanadzie dodają trochę otuchy, ale czy to wystarczy w perspektywie następnych 20 lat?
Rokowania nie są optymistyczne. Zaludnienie naszej planety wzrośnie o 50 proc. do połowy tego stulecia. Ziemię będzie wtedy zamieszkiwać dziewięć miliardów ludzi. Chiny i Indie, dwa nowe rynki o rosnących zdolnościach nabywczych, już teraz wymagają większych dostaw. W ciągu 30 lat podwoi się liczba samochodów na świecie do ponad 2 miliardów, a za 20 lat niebo przemierzać będzie dwa razy więcej samolotów niż dzisiaj – ponad 36 tysięcy. Aby zamknąć statystyki dodam, iż zużycie ropy wzrośnie o 35 proc. do 2030 roku.
Ceny ropy przekroczyły już poziom 130 dolarów za baryłkę i nic nie wskazuje na to, by miały się zatrzymać. Kasandryczne przepowiednie podbijają poprzeczkę do 200, a nawet 300 dol. za baryłkę w perspektywie do 2010 r. Sytuacja nie jest jednak beznadziejna, bo coraz więcej ludzi rozumie, że mamy problem. Narasta zrozumienie, że bezpieczeństwo energetyczne powinno być zapewniane nie w skali pojedynczych państw członków, ale całej Unii. Tylko w ten sposób system bezpieczeństwa będzie trwały i skuteczny.
Jak na tym tle wygląda Polska? Pod względem zasobów surowca niezbyt dobrze, choć posiadamy bogate złoża węgla, w tym brunatnego. Niestety, nie dysponujemy obecnie takimi technologiami jego przetwarzania, które w perspektywie dziesięciu lat spełniałyby unijne normy emisji CO2.
Prawie cała ropa przerabiana w Gdańsku i Płocku musi więc być importowana. Niewiele lepiej jest z zasobami gazu ziemnego, chociaż tutaj polskie złoża stanowią znaczącą pozycję w bilansie kraju. Konieczność importu surowców uzależnia od źródeł zaopatrzenia. Istnieje niebezpieczeństwo, że dostawcy będą dyktować warunki, na jakich ma funkcjonować krajowy przemysł rafineryjny.