Między styczniem a czerwcem dziesięciu największych deweloperów przeznaczyło na reklamy ponad 16,7 mln zł (rok wcześniej niecałe 8,6 mln zł) – wynika z danych firmy Expert Monitor. Polnord czy Pirelli Pekao RE wydały cztery razy więcej niż rok temu. Budimex Nieruchomości – niemal siedmiokrotnie więcej. W Gancie wzrost był aż dziesięciokrotny.
A to tylko część kosztów, jakie ponoszą spółki, by pobudzić malejący popyt. Coraz większe sumy idą na dodatkowe bonusy. Klienci kuszeni są m.in. wycieczką do Hiszpanii, autem Peugeot 107 czy wartymi dziesiątki tysięcy złotych bonami do wykorzystania na sprzęt AGD lub meble. O darmowym miejscu garażowym, za które nie tak dawno trzeba było płacić po 20 – 30 tys. zł, deweloperzy coraz częściej już nawet nie wspominają.Coraz słabiej bronią też stawek. Średnie kwoty za metr kwadratowy mieszkań wystawianych do sprzedaży coraz bardziej się różnią od realnie płaconych. Z danych redNet Consulting wynika, że w Trójmieście i Warszawie w maju różnica wynosiła kilkanaście procent. We Wrocławiu i Łodzi – niemal 10 proc.
Niektórzy tak bardzo nie wierzą już w rynek, że przekształcają inwestycje mieszkaniowe w biurowe. Przykładem apartamentowiec nad Wartą w Poznaniu stawiany przez spółkę Wechta. Nie mając klientów na drogie mieszkania, firma postanowiła przekształcić je w powierzchnie komercyjne.
– Nagłych obniżek nie będzie – zapewnia jednak Wojciech Ciurzyński, prezes Polnordu. – Nie pozwalają na nie koszty. Na razie wstrzymujemy się z projektami – w efekcie wykonawcy za jakiś czas będą mieli mniej kontraktów i będą obniżać swoje żądania. Wówczas i ceny mieszkań będą mogły być nieco niższe. Ale to długi proces.
– Na początku XXI w. sytuacja na rynku mieszkaniowym była równie niekorzystna i wtedy obniżki cen nie pomagały sprzedaży – przypomina Sobiesław Kozłowski, analityk BM Banku BPH. – Deweloperzy, mając w pamięci to doświadczenie, dążą do przesunięcia w czasie ewentualnych decyzji o oficjalnych obniżkach. Można oczekiwać, że największe spółki, które dysponują odpowiednimi zasobami finansowymi, będą wolały przeczekać obecną sytuację niż „psuć” rynek. Do obniżek mogą być zmuszone mniejsze podmioty, zwłaszcza zagrożone utratą płynności.