– Domagamy się po 35 gr za kilogram jabłek dostarczonych do zakładów i po 32 gr/kg za owoce w punktach skupu. Przemysł oferuje mam 15 – 20 gr/kg. To jest stawka nie do przyjęcia, głodowa. Koszty środków chemicznych, maszyn, paliwa, a przede wszystkim pracy rosną szybko. Jeżeli nie dojdziemy do porozumienia, to pozostawimy jabłka w sadach, żeby zgniły – mówi „Rz” Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników RP.
W poniedziałek producenci jabłek blokowali przetwórnie Binder w Tarczynie, Steinhauser w Warce, Dinter Polska w Kozietułach Nowych, Appol w Opolu Lubelskim, Sokpol w Zagłobie, Agranę w Górze Kalwarii, Hortex w Skierniewicach i Agros Nova w Łowiczu.
– Od soboty nie pracujemy, bo blokujący nie wpuszczają i nie wypuszczają samochodów – przyznaje Piotr Trojanowicz, prezes Sokpol Koncentraty w Zagłobie na Lubelszczyźnie.
– Straty, jakie z powodu protestów ponoszą przetwórcy, wcześniej czy później odczują sami rolnicy. To strzelanie do własnej bramki – mówi Joanna Bacnerowska, rzecznik Agros Novej, trzeciej firmy na polskim rynku soków, nektarów i napojów.
Co ciekawe, bardzo niskie ceny skupu jabłek za niepoważne uważa zrzeszająca przetwórców Krajowa Unia Producentów Soków. Organizacja ta skrytykowała firmy, które płacą za jabłka poniżej 20 groszy za kg i zaproponowała, aby od 1 września cena w skupie nie była niższa niż 23 grosze. W ubiegłym tygodniu do tej kompromisowej stawki KUPS próbowała przekonać sadowników podczas spotkania w Ministerstwie Rolnictwa. Rozmowy zakończyły się jednak fiaskiem. Wczoraj więc członkowie KUPS – w ramach solidarności z blokowanymi zakładami – postanowili wstrzymać skup i przerabianie jabłek.