Biznesmen ma dwa argumenty na rzecz interwencji Sejmu. Pierwszy z nich to skala problemu. Wkrótce na powierzchnię mają wypłynąć informacje o dziesiątkach miliardów strat. Tyle że z punktu widzenia legalności opcji (a więc i ich ewentualnego unieważnienia) nie ma to znaczenia.
Bardziej na rzeczy wydaje się drugi argument Jakubasa: opcje są rażąco niesprawiedliwe. Inwestor podpiera się przy tym opracowaniem przygotowanym przez pewnego doktora ekonomii z Krakowa. Wykrył on, że umowy opcji zawierały w istocie dwa instrumenty, z których jeden zabezpieczał firmy przed wzrostem kursu złotego, a drugi w przypadku osłabienia polskiej waluty narażał je na straty. I to wielokrotnie większe niż ewentualne korzyści wynikające z zabezpieczenia. "Za tak skonstruowane instrumenty pochodne banki nie pobierały opłat, czym wabiły kolejnych eksporterów do tego typu transakcji" – pisze ekonomista.
Przykro mi panowie, ale ten argument też jest do luftu. Trzeba czytać to, co jest napisane małym drukiem, zwłaszcza gdy ktoś daje coś za darmo. Udając Czerwonego Kapturka oszukanego przez złego wilka, budzicie tylko śmiech, a nie współczucie.
Zamiast wzywać Sejm do rzeczy tak karkołomnej jak unieważnianie umów, powinniście rozmawiać z urzędnikami i ustalić z nimi jakąś formę pomocy dla firm dotkniętych stratami. W momencie zaciskania budżetowego pasa będzie to trudne, ale rozsądniejsze niż wywracanie do góry nogami pewności obrotu prawnego.
[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2009/02/06/lukasz-rucinski-podstepny-bank-uwiodl-firmy-gratisami/]skomentuj na blogu[/link][/b]