Od czasu podpisania ponad miesiąc temu kontraktu na dostawy skroplonego gazu ziemnego (LNG) z Kataru do Polski nie ustają krytyczne komentarze, które mogą prowadzić do zdyskredytowania tego kontraktu. Nie służy to budowaniu kontaktów handlowych z Katarem oraz w ogóle z krajami Zatoki Perskiej. Nie jest to sprawa błaha: państwa te są bardzo istotnymi potencjalnymi inwestorami, nie wspominając o ich olbrzymim dostępie do źródeł energetycznych niezależnych od naszego największego sąsiada.
[srodtytul]Ciszej nad stoczniami[/srodtytul]
W tym kontekście warto zaznaczyć, że nie wygląda na to, by prywatyzacja stoczni w Gdyni i Szczecinie miała cokolwiek wspólnego z kapitałem z Zatoki Perskiej. Przetarg wygrała firma z Antyli Holenderskich i byłoby absolutnie zaskakujące i absurdalne, gdyby inwestorzy z Zatoki Perskiej, która sama w sobie – i dla siebie – ma charakter raju podatkowego, posługiwali się strukturami raju. Przebieg transakcji wskazuje, że inwestor, który z niewyjaśnionych powodów ukrywa swoją tożsamość za spółką z Antyli, korzysta z usług firm z Kataru, takich jak pełniący funkcję doradczą bank inwestycyjny Qinvest, aby stworzyć wrażenie, że sam jest także z Kataru.
Wiązanie sprawy prywatyzacji stoczni z kontraktem na dostawy gazu LNG służy tylko umacnianiu takiego wrażenia. W przypadku jakiegokolwiek niefortunnego końca tej prywatyzacji może paść cień, zupełnie niesłusznie, na naszych obecnych partnerów i potencjalnych inwestorów z Zatoki Perskiej.
[srodtytul]Start dywersyfikacji[/srodtytul]