Gaz z Kataru zmorą Gazpromu

- Dzięki kontraktowi z Katarem Gazprom zyskał potężnego konkurenta, do którego będzie porównywany. I już tylko to czyni opłacalną inwestycję w terminal LNG w Polsce - pisze Greg Pytel

Publikacja: 31.07.2009 02:22

Gaz z Kataru zmorą Gazpromu

Foto: Archiwum

Red

Od czasu podpisania ponad miesiąc temu kontraktu na dostawy skroplonego gazu ziemnego (LNG) z Kataru do Polski nie ustają krytyczne komentarze, które mogą prowadzić do zdyskredytowania tego kontraktu. Nie służy to budowaniu kontaktów handlowych z Katarem oraz w ogóle z krajami Zatoki Perskiej. Nie jest to sprawa błaha: państwa te są bardzo istotnymi potencjalnymi inwestorami, nie wspominając o ich olbrzymim dostępie do źródeł energetycznych niezależnych od naszego największego sąsiada.

[srodtytul]Ciszej nad stoczniami[/srodtytul]

W tym kontekście warto zaznaczyć, że nie wygląda na to, by prywatyzacja stoczni w Gdyni i Szczecinie miała cokolwiek wspólnego z kapitałem z Zatoki Perskiej. Przetarg wygrała firma z Antyli Holenderskich i byłoby absolutnie zaskakujące i absurdalne, gdyby inwestorzy z Zatoki Perskiej, która sama w sobie – i dla siebie – ma charakter raju podatkowego, posługiwali się strukturami raju. Przebieg transakcji wskazuje, że inwestor, który z niewyjaśnionych powodów ukrywa swoją tożsamość za spółką z Antyli, korzysta z usług firm z Kataru, takich jak pełniący funkcję doradczą bank inwestycyjny Qinvest, aby stworzyć wrażenie, że sam jest także z Kataru.

Wiązanie sprawy prywatyzacji stoczni z kontraktem na dostawy gazu LNG służy tylko umacnianiu takiego wrażenia. W przypadku jakiegokolwiek niefortunnego końca tej prywatyzacji może paść cień, zupełnie niesłusznie, na naszych obecnych partnerów i potencjalnych inwestorów z Zatoki Perskiej.

[srodtytul]Start dywersyfikacji[/srodtytul]

Analizując kontrakt na dostawy gazu LNG z Kataru do Polski, które według informacji przekazanej przez rząd mają się rozpocząć w 2014 roku, w ilości 1,38 miliarda metrów sześciennych rocznie, wiadomo, że strona polska będzie płacić niecałe 400 dolarów za 1000 metrów sześciennych gazu (550 dolarów za 1 tonę w postaci skroplonej). Czyli tyle samo, ile przy obecnej formule cenowej płaci Rosji, przy aktualnej cenie ropy 65 dolarów za baryłkę. Formuła cenowa w kontrakcie z Rosją przewiduje, że wraz ze wzrostem ceny ropy naftowej wzrasta także cena gazu ziemnego. Np. przy cenie 70 dolarów za baryłkę wynosi 420 dol. za 1000 m sześc.

Ponadto rząd zagwarantował sobie dostawy dodatkowego 1 mld metrów sześciennych gazu LNG z Kataru na zasadzie krótkoterminowych kontraktów według formuły „spot”. Biorąc pod uwagę, że produkcja LNG stale wzrasta, wiele inwestycji kapitałowych w jego produkcję zostało już zamortyzowanych, a znaczna część dostaw ma trafiać na zliberalizowany rynek Stanów Zjednoczonych, rynek dostaw gazu LNG podlega stopniowemu procesowi handlowego upłynniania (czyli staje się podobny do rynku dostaw ropy naftowej). To, poprzez konkurencyjność, sprzyja spadkowi cen. Zatem słuszne było niewiązanie całości przewidywanych dostaw gazu LNG w ramy kontraktu długoterminowego, ale rozpoczęcie gry rynkowej. Takie podejście jest świadectwem pozytywnej zmiany myślenia: od długoterminowych kontaktów (jako żywo przypominających nakazowo-rozdzielczy model gospodarczy słusznie już minionego okresu) do kontraktów spotowych charakteryzujących najbardziej rozwinięte rynki ekonomiczne.

Można więc mówić o realnym sukcesie dywersyfikacyjnym. Prawie 2,4 miliarda metrów sześciennych dostaw gazu rocznie jest istotną częścią polskiego bilansu zapotrzebowania na gaz. Co więcej, chociaż może to zabrzmieć w warunkach obecnego politycznego sporu absurdalnie, jest to wspólnym sukcesem PiS i PO. Inicjatywę rozpoczął rząd PiS. Rząd PO (z PSL), nie bez zakrętów, dobiegł do mety.

[srodtytul]Komu to przeszkadza[/srodtytul]

Niemniej jednak nie ustają słowa krytyki wobec ceny, jaką Polska będzie musiała płacić Katarowi za gaz. I te słowa dominują: od krytyki samego kontraktu jako takiego po jego pochwałę, ale z zastrzeżeniem, że dywersyfikacja musi kosztować. Tymczasem kontrakt z Katarem pokazuje, że dywersyfikacja nie musi wcale kosztować. Co więcej: można na niej zarobić.

[wyimek]Chociaż w warunkach obecnych politycznych sporów brzmi to absurdalnie, gazowy kontrakt z Katarem to wspólny sukces PO i PiS[/wyimek]

Cena 400 dolarów za 1000 metrów sześciennych gazu z Kataru jest równa cenie gazu rosyjskiego przy cenie ropy naftowej 65 dolarów za baryłkę. Aktualna cena ropy na tym poziomie wynika także z obecnego światowego kryzysu. Analitycy z Cambridge Energy Research Associates (CERA) przewidują, że średnia cena ropy naftowej w perspektywie około dwóch lat powinna osiągnąć i utrzymywać się w przedziale 85 – 100 dolarów za baryłkę, z tendencją zwyżkową. Oczywiście nie oznacza to, że nie będzie sezonowych zmian, ale w perspektywie 20-letniego kontraktu z Katarem cena gazu wynosząca 400 dolarów za 1000 metrów sześciennych wygląda wyjątkowo atrakcyjnie.

Biorąc pod uwagę, że na skutek obecnych działań rządu Stanów Zjednoczonych związanych z pobudzaniem gospodarki, a w szczególności z niebywałym wzrostem deficytu budżetowego, jest bardzo prawdopodobne, że wartość dolara spadnie, i to znacznie. W tym wypadku cena gazu katarskiego będzie jeszcze bardziej atrakcyjna i nie da się wykluczyć sytuacji, że to Katar może zacząć ubiegać się o renegocjacje ceny.

[srodtytul]Przy stole z Rosją[/srodtytul]

Cena wynegocjowana z Katarem ma jeszcze jeden bardzo istotny aspekt. Siadając do stołu negocjacyjnego z rosyjskim dostawcą, teraz i w przyszłości, wprowadza maksymalny pułap, jakiego może on żądać bez narażania się na uzasadniony zarzut wykorzystywania swojej pozycji. Ta cena jest testem rynkowym łamiącym dotychczasową pozycję monopolistyczną rosyjskiego dostawcy.

[wyimek]Nie łudźmy się, bez konkurencji rosyjski dostawca dyktowałby takie ceny, jakie by chci[/wyimek]ał

Patologia monopolu w dużym stopniu polega na dyktowaniu warunków niepodlegających mechanizmom konkurencji. W tym wypadku rosyjski dostawca zyskał konkurenta, i to dość potężnego, do którego będzie porównywany. I nawet tylko to czyni inwestycję w terminal LNG w Polsce opłacalną.

Nie da się wykluczyć, że rosyjski dostawca zgodzi się na ceny gazu poniżej ceny LNG, być może, chcąc udowodnić jego nieopłacalność. I samo to będzie dowodem na sukces zawartego kontraktu z Katarem. Nie należy bowiem ulegać iluzji: w przypadku braku konkurencji rosyjski dostawca dyktowałby ceny, jakie by chciał, tak jak to robi obecnie. I najprawdopodobniej przewyższałyby one ceny LNG. Nie da się tego sprawdzić, ale taki wniosek wynika z podstawowych praw ekonomii. Dlatego monopol jest uznawany za patologię i w warunkach gospodarki wolnorynkowej jest zwalczany.

Orędownicy liberalnej gospodarki powinni być zachwyceni. Monopol to jedna z patologii wolnego rynku, a kontrakt z Katarem łamie go w kwestii dostaw gazu do Polski.

[srodtytul]To tylko pierwszy krok[/srodtytul]

Kontrakt z Katarem jest nie tylko realnym sukcesem strategicznym dającym Polsce możliwość zakupu gazu na rynkach światowych. Jest także sukcesem ekonomicznym, który pokazuje, że na dywersyfikacji można zarobić. Ale jest to tylko pierwszy krok. Terminal LNG nie może zastąpić innych projektów rozwijających możliwości zaopatrzenia Polski i naszego regionu Europy w gaz ziemny. Powinny zostać rozwinięte magazyny, lokalne wydobycie (wręcz do poziomu 100 proc. zaopatrzenia Polski) oraz połączenia międzysystemowe z sąsiednimi krajami.

Będąc w sąsiedztwie olbrzymich rynków konsumpcji gazu, pięć – dziesięć razy większych od Polski, takich jak: Niemcy, Włochy czy Wielka Brytania, Polska może stać się regionalnym buforem stabilizującym rynki, wykorzystując jego wahania. Nie tylko przyczyniłoby się to do zwiększenia bezpieczeństwa energetycznego Polski i Europy Środkowo-Wschodniej, ale stałoby się także istotnym źródłem dochodu. Bo wbrew powszechnie szerzonemu mitowi dywersyfikacja nie musi kosztować. Dywersyfikacja dostaw gazu w naszym regionie to potencjalnie bardzo lukratywny interes.

[i] Autor jest ekspertem Instytutu

Sobieskiego i Royal Institute

of International Affairs[/i]

Od czasu podpisania ponad miesiąc temu kontraktu na dostawy skroplonego gazu ziemnego (LNG) z Kataru do Polski nie ustają krytyczne komentarze, które mogą prowadzić do zdyskredytowania tego kontraktu. Nie służy to budowaniu kontaktów handlowych z Katarem oraz w ogóle z krajami Zatoki Perskiej. Nie jest to sprawa błaha: państwa te są bardzo istotnymi potencjalnymi inwestorami, nie wspominając o ich olbrzymim dostępie do źródeł energetycznych niezależnych od naszego największego sąsiada.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Biznes
Postulaty gospodarcze kandydatów na Prezydenta. Putin nie przyleciał do Turcji
Biznes
Brytyjski koncern Jaguar nie planuje produkcji samochodów w USA
Biznes
Tysiące dronów Macierewicza wreszcie dolecą. MON kupuje Warmate’y
Biznes
Sankcje na Rosję uzgodnione. Kolejne setki miliardów dla USA