[b]Rz: Kraje regionu w różny sposób i na różną głębokość zanurzyły się w kryzysie. Czy problemy wynikają z różnych strategii rozwojowych czy z błędów, jakie popełniły?[/b]
Witold Orłowski: Najmniej cierpią te kraje, które popełniły najmniej błędów. Istnieje też stopień uzależnienia od sytuacji gospodarek zachodnich. Im mniejszy kraj, tym większe uzależnienie.
I tak Czechy, Słowacja czy Słowenia są bardziej uzależnione od eksportu niż Polska. O sytuacji decydowała wypadkowa tych dwóch kwestii. Najwięcej błędów popełniła część krajów, które dokonały transformacji i są członkami UE. One najbardziej korzystały z napływu kapitału, inwestycji, wzrostu eksportu, wydajności pracy, produkcji i dochodów, wzmacniania się walut. Dzięki temu miały imponujący wzrost gospodarczy w czasach przedkryzysowych. I część, jak kraje bałtyckie, straciła głowy. Uwierzyły, że są tygrysami Europy. Zresztą światowa opinia publiczna umacniała je w tym przekonaniu. Wydawało im się, iż wystarczy przeprowadzić reformy ułatwiające działalność biznesową, a nie trzeba już zwracać uwagi na prawidłowości makroekonomiczne, stabilność walutową czy równowagę finansową. Najpoważniejszym ich błędem było dramatyczne zadłużanie się nawet nie rządów, tylko partnerów biznesowych i gospodarstw domowych. Dopracowali się gigantycznych deficytów obrotów bieżących, olbrzymich kredytów. Do tego trzymali sztywny kurs walutowy, ale nie na tyle konsekwentnie, by udało im się wejść do strefy euro. To ich najpoważniejsze błędy i ich spadki są największe.
[b]Inaczej postępowała Słowacja?[/b]
Tak. Ona jest na drugim biegunie krajów regionu, gdzie skutki kryzysu i wyhamowanie wzrostu nie są tak poważne. Słowacja, Czechy i Polska nie dopuściły do nadmiernego uzależnienia od finansowania zewnętrznego. Słowacja zdążyła jeszcze wprowadzić euro. To, co jej doskwiera, to powiązanie z jedną branżą. Jeśli przemysł samochodowy w Europie Zachodniej szybko się podźwignie, to za nim prędko podąży Słowacja. Jeśli nie – czeka ją dłuższe wychodzenie z kryzysu.