- Nowe zasady podatkowe mogą doprowadzić do likwidacji firm bukmacherskich lub przeniesienia naszej działalności za granicę. Zwolnionych może zostać nawet 4,5 tys. pracowników - alarmuje Marek Oleszczuk ze Stowarzyszenia. Podkreśla, że nowe regulacje odbiją się też na sytuacji firm, które współpracują z bukmacherami; 1,7 tys. właścicieli najmowanych lokali czy ok. 5 tys. osób lub firm świadczących usługi na rzecz bukmacherów. Konrad Łabudek, pełnomocnik ZOZ NSZZ Solidarność Pracowników Zakładów Sportowych, podkreśla, że proponowane przez rząd zmiany będą mieć konkretne skutki społeczne.
- Nie mówimy o automatach, które wstawia się do baru i z tego czerpie korzyści tylko o wielu tysiącach ludzi, którzy ciężko i uczciwie pracują, a teraz mogą stracić zatrudnienie - mówił Łabudek podczas konferencji prasowej zorganizowanej dziś przez Stowarzyszenie.
Wiceminister Jacek Kapica kilka dni temu przekonywał dziennikarzy, że obawy branży są nieuzasadnione. Jego zdaniem, po zmianie podstawy opodatkowania, realna podwyżka podatku dla zakładów wzajemnych wyniosła 12 proc. Oleszczuk zarzuca wiceministrowi, że wprowadza opinię publiczną w błąd. - Pan minister opiera się na starych danych finansowych z 2007 r., a mamy rok 2009 - mówi. W 2007 r. poziom wypłacalności zakładów wzajemnych (czyli tego ile wynosi kwota wypłacona klientom tytułem wygranych w stosunku do sumy wpłaconych pieniędzy) wynosił 74 proc., jednak w ubiegłym roku już tylko 69 proc. Niższy poziom wypłacalności oznacza, że firmy zapłacą wyższy podatek dochodowy. Z kolei przedstawiciele branży podkreślają, że zmuszeni są zmniejszać wygrane nie dlatego, by więcej zarabiać, ale by utrzymać punkty na rynku w sytuacji, gdy zagraża im konkurencja ze strony firm działających w Internecie.
Marcin Peterlik, z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową zauważa, że firmy proponujące zakłady wzajemne w Internecie nie płacą ani złotówki podatków i mogą się reklamować. - Rząd obiecał, że ureguluje tę kwestię osobną ustawą, ale od lat to samo obiecywało Ministerstwo Finansów i nic się nie dzieje - mówi Peterlik, który dodatkowo obawia się, że wprowadzenie takich regulacji może ostatecznie okazać się niemożliwe ze względu na przepisy Unii Europejskiej.
Zdaniem Oleszczuka, nowa stawka oznaczać będzie, że ze wszystkich krajów Unii Europejskiej, Polska będzie miała najwyższy podatek na tego typu działalność. - W innych krajach wspólnoty nie przekracza on 15 proc. a i tam regułą jest, że podstawą opodatkowania są przychody pomniejszone o wypłaty - zauważa Oleszczuk. Prawny konsultant Stowarzyszenia Tomasz Manicki twierdzi, że w tej chwili inwestorzy zagraniczni, którzy zainwestowali w firmy bukmacherskie w Polsce przygotowują analizy, które mają udokumentować, że rządowe propozycje pozbawiły spółki opłacalności ekonomicznej. - Inwestorzy mogą rozważać wystąpienie przeciwko Polsce, bo nie ma ekonomicznych powodów do nagłego zaostrzenia przepisów oprócz przyczyn politycznych, które spowodowały obecne wydarzenia - zauważył Manicki. Marcin Peterlik zauważa, że o ile sama zmiana podstawy opodatkowania jest uzasadniona, o tyle, skala podatku jest wysoka. - Wbrew powszechnej opinii branża hazardowa wcale nie jest tak bardzo dochodowa i może okazać się, że tak wysoki podatek jest poniżej granicy opłacalności - mówi Peterlik.
W ostatnich latach rentowność firm bukmacherskich oscylowała wokół 1 proc. W ubiegłym roku - zdaniem Stowarzyszenia - wyniosła 0,06 proc. - Proponowane przez Ministra Finansów rozwiązania podatkowe spychają firmy prowadzące tę działalność poniżej progu rentowności. Jakiekolwiek próby obniżania kosztów działalności oznaczają konieczność likwidacji punktów przyjmowania zakładów, a tym samym jeszcze bardziej zmniejsza się przychody z tego segmentu rynku gier - mówi Oleszczuk.