Resort rolnictwa Dolnej Saksonii, najbardziej dotkniętej skażeniem ogłosił, że z liczby 4468 gospodarstw hodowlanych zamkniętych w tym landzie zakaz dostaw jaj, drobiu i wieprzowiny dotyczy nadal tylko 1470. Miały być kontrolowane w poniedziałek. W całych Niemczech zamknięto 4409 ferm, nadal nie może dostarczać swych produktów 1635. Całą żywność z gospodarstw, gdzie wykryto dioksyny, zniszczono.
Zebrane dane pozwoliły na dokonanie solidnej analizy i wytypowanie gospodarstw, których produkty z całą pewnością nie zagrażają zdrowiu konsumentów - wyjaśniono.
Władze w Berlinie zapowiedziały stanowcze działania jeszcze przed rozmowami o rozwiązaniach, mających zapobiec powtórzeniu się podobnych incydentów. – To duży cios dla naszych rolników. Zostali bez ich winy wciągnięci w tę sytuację chorymi machinacjami kilku ludzi - stwierdziła minister rolnictwa Ilse Aigner w „Bild am Sonntag”. - Wymiar sprawiedliwości musi być surowy.
Rzecznik tego resortu , Holger Eichele zaprzeczył twierdzeniom ,jakoby już wykryto źródło pochodzenia dioksyn. Wcześniej organizacja Foodwatch, walcząca z produkowaną przemysłowo żywnością, podała, że w jednej próbce tłuszczu stwierdzono dużą, ponad 164 razy powyżej limitu, obecność pentachlorofenolu (PCP), środka grzybobójczego zakazanego w Niemczech, ale używanego w Azji i Ameryce Łacińskiej . Eichele określił to jako czystą spekulację. Władze czekają na oficjalny raport laboratoryjny, które nie jest jeszcze gotowy.
Organizacja rolników zamierzała ubiegać się o pomoc finansową dla tych, którzy musieli zawiesić dostawy - podał „FAZ”, ale władze federalne przestrzegły przed licytowaniem się o taką pomoc.